6 marca 2014

Ulubieńcy lutego - kolorówka

Posty z ulubieńcami pojawiają się u mnie rzadko, ale nie zmieniam kosmetyków zbyt często, więc nie byłoby co pokazywać :) ale postaram się to zmienić i raz na miesiąc, lub ewentualnie raz na dwa miesiące, pokazywać będę Wam moje ulubione kosmetyki. 


Dziś mamy kolorówkę, nad pielęgnacją zastanowię się jutro, ale nie obiecuję notki, bo zbyt wiele kosmetyków mnie nie urzekło w lutym. Podejrzewam, że przynajmniej dwa kosmetyki z tej grupki będą Wam dobrze znane, reszta mogła się obić o uszy i oczy :)



Pierwszym ulubieńcem, o którym już wspominałam jest cień Earthnicity - Royal. Piękny głęboki, chabrowy kolor, ostatnio jestem zakochana w takich odcieniach. Więcej TUTAJ.


Pod dwójeczką kryje się również kosmetyk Earthnicity - puder Silk Glow w odcieniu 'Light', pięknie rozświetlający, z maleńkimi drobinkami. Więcej o nim TUTAJ.  

I ostatni z grupy Earthnicity - podkład (tutaj odcień Natural Light, jednak stosowałam go mieszając z próbką odcienia Alabaster, wtedy było idealnie). Więcej TUTAJ.
Rimmel Lasting Finish Matte by Kate Moss nr 101. Wiem, że spora część z Was je zna, ja póki co mam jeden odcień i kocham go jak nie wiem co :) śliczny, chłodny róż, długo utrzymujący się na ustach, a co najważniejsze daje piękny matowy efekt, który ostatnio ubóstwiam na ustach, chyba minęła era na błysk na ustach. Więcej TUTAJ.

Piątkę na pewno znacie, tego jestem pewna. Pomadka nawilżająca Wibo Eliksir, nr 07. śliczny, tym razem ciepły róż, niestety długo się nie utrzymuje, nawet powiedziałabym, że bardzo króciutko, ale i tak ją lubię. Żeby nawilżała też nie powiem, ale od tego są balsamy. 
Mój nowy nabytek, kredka do brwi od Catrice. Dostępne są 3 odcienie, ja wybrałam najciemniejszy 030 Brow-n-eyed Peas. Zakochałam się w niej, bo nie zrobimy sobie nią krzywdy, a dorysujemy delikatne włoski i przyciemnimy brwi, jednak musi być dobrze zaostrzona. Do tej pory używałam cieni, ale teraz ta kredka będzie moim nr 1!


Którzy z moich milusińskich należą także do Waszych ulubieńców?


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

4 marca 2014

Śmierdzący hydrolat różany ze Zrób Sobie Krem

Wspominała, że dziś będzie śmierdząca notka, no i słowa dotrzymuję. Testuję już tego śmierdzielka prawie miesiąc i mogę coś o nim powiedzieć. Mowa o hydrolacie z róży bułgarskiej, który zamówiłam na stronie Zrób Sobie Krem. Za 200 ml zapłaciłam ok 12 zł, więc cena jak najbardziej ok.


"Działa łagodząco, relaksująco i przeciwzapalnie. Zastosowana jako tonik albo mgiełka doskonale odświeża skórę. Wspomaga jej ukrwienie, przywraca kwaśny odczyn skóry, łagodzi podrażnienia i doskonale nawilża. Cera po jej zastosowaniu uzyskuje różaną świeżość. Może być stosowana do całodziennego nawilżania cery i odświeżania makijażu zarówno latem jak i zimą. Kompresy z wody różanej zmniejszają zaczerwienienie twarzy i zmęczenie oczu. Z tego względu woda różana jest cennym składnikiem płynów do demakijażu oczu."


Dociera do nas w plastikowej przezroczystej butelce z dozownikiem w postaci dziurki (nie wiem jak mam Wam to wytłumaczyć, a nie mogę teraz zrobić mu zdjęcia :)). Ja przelewam go do małej buteleczki z atomizerem, przez co mogę zabrać go wszędzie ze sobą i równomiernie rozpylić niewielką ilość. Buteleczka z atomizerem również ze strony ZSK, koszt ok 2 zł. 

Zarzut jaki mam do niego to okropny zapach. Nigdy zapachu róży nie lubiłam, ale ten jest wyjątkowo nieprzyjemny, momentami pachnie jak kiszona kapusta;/ i to nie tylko moje zdanie :) Chwile utrzymuje się na twarzy, albo przestaję go czuć, nie wiem, więc wybaczam. Przyjemnie odświeża w ciągu dnia, więc nosze go ze sobą, nawilża delikatnie, czy zmniejsza zaczerwienienia? Póki co nie, może jak troszkę dłużej go przetestuję. Ponownie raczej go już nie zakupię, będę szukała innej wersji nawilżającej.

Może macie jakąś sprawdzoną mgiełkę nawilżającą do twarzy? Nie chodzi mi tutaj o wodę termalną:)


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

2 marca 2014

Niedziela z poradą: Mnóstwo zastosowań oleju kokosowego

Było już na temat zalet picia kawy zbożowej, było już o powodach, dla których nie warto kupować butów w CCC, a dziś, w kolejnym odcinku pierwszego sezonu "Niedzieli z poradą", będzie porada mix :) Od jakiegoś czasu stosuję olej kokosowy, kupiłam go z myślą o OCM, ale okazało się, że mam pod ręką cudowny środek, mający wiele zastosowań. Dzisiaj Wam o nich poopowiadam, mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie i skusicie się na jego przetestowanie.


Do wyboru mamy wersje rafinowane i nierafinowane. Ja kupiłam niestety rafinowaną, ale był to zakup w sumie przypadkowy, więc nie zastanawiałam się co biorę. Kosztował jakieś 14 zł za 500 ml w Carrefour. Wersja nierafinowana będzie oczywiście droższa, do zdobycia w sklepach z organiczną żywnością czy takich jak Zrób Sobie Krem czy Biochemia Urody.
Do temperatury 25 stopni bodajże, nasz olej ma formę stałą, koloru białego, jak świeczka, ale można go łatwo wyskrobać, kiedy jest cieplej zmienia swoją postać w płynną koloru żółtego.

NAJWAŻNIEJSZE ZASTOSOWANIA OLEJU KOKOSOWEGO:

Olej bazowy przy metodzie olejowego mycia twarzy, czyli OCM,
Do demakijażu oczu, działa nawet przy kosmetykach wodoodpornych, 
Nawilżacz i balsam do suchej skóry całego ciała,
Jako zastępstwo pianki czy żelu do golenia, maszynka sunie po nogach jak szalona :),
Do masażu ciała,
Do olejowania włosów,
Oczywiście jego podstawowe zastosowanie, czyli do smażenia,
Jako balsam do ust, można go przełożyć do malutkiego pojemniczka z Rossmana i nosić przy sobie,
Jako olejek do kąpieli,
Jako środek zapobiegający powstawaniu rozstępom,
Jako dodatek do peelingów ciała i twarzy,
Jako środek nawilżający np. do butów skórzanych i innych wyrobów ze skóry,
Do zmiękczania i pielęgnowania skórek wokół paznokci,
Do zabezpieczania końcówek włosów,
Do smarowania pieczywa,
Jako balsam łagodzący po opalaniu,
Pomaga przy walce z grzybicą stóp,
Pomaga w leczeniu trądziku, opryszczki, bólu zębów, oparzeń, kaszlu, wrzodów, kamieni nerkowych, bolesnych i nieregularnych miesiączek, 

Pomaga w gojeniu się ran,
Opóźnia powstawanie zmarszczek,
Zjedzona łyżeczka oleju dziennie poprawia krążenie, wzmacnia mięśnie, serce i dodaje energii,
Niewielka ilość nakładana pod oczy pomaga na worki i zasinienia, 
Wzmacnia rzęsy.
Zmiękczacz do suchych i pękających pięt.


Podobno zastąpienie spożywanych tłuszczy właśnie olejem kokosowym spowoduje spadek naszej wagi o 0,5 kg tygodniowo :)

A jak Wy stosujecie olej kokosowy? Miałyście już z nim styczność czy nie znacie osobnika?


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

1 marca 2014

Denko pana lutego

Nie robię tych postów regularnie, wiem, wiem, ale jest tego bardzo prosta przyczyna, po prostu zapominam i wywalam puste opakowania zanim zdążę im zrobić zdjęcie :) musicie mi wybaczyć :) ale zostawiłam sobie specjalne pudełeczko, w którym głęboko w szafie będę chomikowała moje pustaczki, no i tym sposobem mam nadzieję, że będzie udawało mi się denkować na blogu co miesiąc. Przechodząc do rzeczy.


Są i ulubieńcy, są i średniaki no i bubelki, więc każdy znajdzie coś dla siebie :D Większość to pielęgnacja, bo jakoś szybciej je zużywam smarując się od góry do dołu, jeden rodzynek z kolorówki i czarodziejskie perfumy za grosze.



No i zaczynamy właśnie od zapachu. Są to śliczne perfumki z Rossmana za jakieś 22 zł, śmieszna cena nie? A jak pięknie pachną! Dla przybliżenia zapachu, to jeżeli ktoś zna, jest to zamiennik Euphorii Calvina Kleina. Za taką cenę będą idealne do psikania się w większych ilościach bez wyrzutów sumienia. Więcej o nim TUTAJ
Naturalna oliwka do masażu z olejem z oliwek Ziaja, oliwka która początkowo polubiłam, ale zaczęła mnie denerwować po jakimś czasie, po pierwsze zapach bo za oliwkami nie przepadam, niestety ma parafinę na pierwszym miejscu i mimo, że nie jestem na nią wrażliwa to wyskakiwali mi nieprzyjaciele na udach! Nie polecam. Cena ok 19 zł za 500 ml.
Lactacyd to mój najukochańszy płyn do higieny intymnej, pięknie pachnie, jest bardzo wydajny, ma przyjemną konsystencję. Może jest odrobinę droższy niż np. płyny z Ziaji, ale można go często spotkać w promocji za jakieś 14 zł za 400 ml.  
Pianka Isana, której używam chyba jedynie do przygłaskania moich odstających baby hair, bo kiedy zwiążę włosy wyglądam jakbym miała rogi. Tutaj daje radę. Nie no, żeby nie skłamać używałam jej kilka razy do podtrzymania moich pseudo-loków, też dawała radę, więc myślę, że dla mało wymagających, za te kilka zł, można sprawdzić.
Antyperspirant w kremie Ziaja, mój ukochany, ślicznie pachnie, orzeźwiająco, działa jak ma działać, również niewiele kosztuje bo jakieś 6 zł w Rossmanie. Są jeszcze 3 wersje, ale jakoś żadna nie przypadła mi do gustu, wiem że jeden ma taki kremowy zapaszek, jeden nie ma żadnego i jest jeszcze jakiś, ale nie pamiętam.
Garnier HydraAdapt lekko nawilżający. Używałam go jakiś czas temu, zaczęłam testować coś innego i o nim zapomniałam, leżał sobie grzecznie i czekał, w lutym go wykończyłam bo już denerwowała mnie ta poskręcana tubka na biurku. Więcej o nim TUTAJ.
Podkład L'oreal True Match, została mi resztka i w lutym go wykończyłam. Fajny o bardzo płynnej konsystencji, ale bardzo szybko zasychał. Miałam najjaśniejszy N1, z przyjemnymi beżowymi tonami, ładnie krył, ale przy suchej cerze musiałam się pilnować z odpowiednim nawilżeniem, przydał mi się tez do rozjaśniania i "odróżowiania" innych podkładów.
Krem do stóp z Biedronki, który męczyłam całe wieki bo to totalna masakra, wodnisty, zero nawilżenia nawet w kilkucentymetrowej warstwie, nieprzyjemnie pachnie i nie warto wydać na niego nawet tych kilku zł.

Bardzo przyjemny krem do rąk Decubal, dosyć drogi, ale dla suchych łapek warto spróbować, dokładnie nawilżał i wygładzał łapki, więcej o nim TUTAJ.
Znany każdemu żel pod prysznic Isana, tutaj wersja marakuja i kokos, już chyba wypróbowałam wszystkie zapachy i nie spotkałam się raczej z jakimś nieprzyjemnym, dla mnie zapach jest tutaj bardzo ważny, bo że myje to wiadomo :) Kupuję nagminnie bo jest mega tani i mega przyjemny :) 
I na koniec saszetkowa pierdółka, maseczka nawilżająca to twarzy i szyji Malwa. Na nogi mnie nie powaliła, taka zwyczajna, w sumie to nie wiem co mam Wam o niej powiedzieć :) coś tam nawilżała, ale bez szału.


Który z moich zdenkowanych towarzyszy miałyście okazję stosować?
Udaje Wam się robić denko regularnie co miesiąc?


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin