25 lutego 2014

Ulubieńcy Earthnicity: puder-Silk Glow Light oraz cienie-Royal i Tarnished

Wczoraj wspominałam Wam o mojej nowej miłości Earthnicity, a dziś będzie jakby kontynuacja tego postu, ponieważ ulubieńców jest w sumie 3. Drugim w kolejności jest puder rozświetlający Silk Glow Light, który skradł moje serce od pierwszej chwili, podkład musiał troszkę na ten zaszczyt zaczekać :) Ostatnim ulubieńcem jest jeden z cieni do powiek - Royal, w pięknym chabrowym kolorze. No i przy okazji wspomnę Wam jeszcze o drugim cieniu - Tarnished.


"Puder mineralny Silk Glow Earthnicity może być stosowany na podkład lub samodzielnie. Nasz jedwabisty puder nadaje skórze delikatnego blasku i pozwala uzyskać efekt gładkiej, nieskazitelnej i rozświetlonej cery. Może być używany jako puder utrwalający na podkład lub jedynie dla rozświetlenia skóry nie pokrytej podkładem.
Każdy słoiczek pudru utrwalającego Silk Glow zawiera około 4,5 grama produktu. Słoiczki zaopatrzone są w sitka."
Cena detaliczna 74,99 zł

JAK STOSOWAĆ:
"Po nałożeniu podkładu przy pomocy pędzla do pudru rozprowadź Earthnicity Silk Glow Powder równomiernie na całej twarzy. Puder ten może być również użyty dla rozświetlenia oczu i policzków.

Silk Glow* Finishing Powders (Light, Medium, Dark)
SKŁAD: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Kaolin Clay, Boron Nitride, Iron Oxides 
(Silk Glow Dark contains Ultramarine Blue)
**Nazwa Silk Glow oznacza jedynie jedwabistą konsystencję i strukturę pudru oraz jedwabisty efekt jaki pozostawia na skórze. Nie dodajemy do naszych produktów naturalnego jedwabiu (ang. silk), ponieważ jest to produkt pochodzenia zwierzęcego."

MOJA OPINIA: 
Mój puder ma pojemność 2,5 g i jak inne sypkie produkty Earthnicity ma wygodny, elegancki, odkręcany słoiczek. Przez dziurki w sitku z łatwością można wydobyć puder na wieczko. Puder ma oczywiście sypką konsystencję, ale odrobinę się osypuje podczas aplikacji, jeżeli nie strzepiemy porządnie nadmiaru produktu z pędzla. 

Skoro jest to puder rozświetlający, to oczywiście posiada świetliste drobinki, ale nie jest to żaden brokat, to bardzo delikatne malusieńkie błyskotki, które pięknie rozświetlają twarz. Nie są nachalne i nie zrobimy sobie nim krzywdy, na pewno nie będzie efektu bombki, więc spokojnie :) Moja cera rozświetlenia potrzebuje i po zmatowieniu jej podkładem mineralnym i nałożeniu tego pudru wygląda bardzo zdrowo i świeżo. 
Stosuję go także jako rozświetlacz, wtedy nakładam jego większą ilość na szczyty kości policzkowych i już jest pięknie :)

No i to by było na tyle jeżeli chodzi o puder, ale to jeszcze nie koniec moich wywodów, teraz czas na cienie do powiek :) Chciałam wypróbować wersję rozświetlającą i matową, więc wybrałam po jednym z nich. Matowym osobnikiem jest piękny chaber o nazwie Royal, natomiast wersja rozświetlająca to już brązowy Tarnished.

"Cienie mineralne Earthnicity są niezwykle trwałe, a ich kolory zachwycają nasyceniem naturalnych barw. Dostępne są w wielu wyjątkowych odcieniach.
Nasze cienie do powiek zapakowane są w 3 ml słoiczki z sitkiem, w których znajduje się około 1,2 g produktu."
Cena detaliczna 31,99 zł

SKŁAD: Mica, Titanium Dioxide, Kaolin Clay, Silica, Iron Oxides, Niektóre cienie zawierają: Manganese Violet, Ultramarine Blue, Ultramarine Violet, Chromium Oxide Green.
Poniżej macie wszystkie odcienie jakie są obecnie dostępne w ofercie sklepu, mam jeszcze kilka perełek, które chciałabym mieć w swojej kosmetyczce, bo większość z nich ma naprawdę ciekawe kolorki.

MOJA OPINIA:
Jeżeli chodzi o opakowanie to niczym się one od pozostałych nie różnią, no może wielkością, tutaj mamy 1,2 g produktu. W sitku mamy malutkie dziureczki, ale na wydobycie cienia wystarczające. Słoiczek jest mocny, twardy, więc nie powinien się tak łatwo rozbić, ale uważać trzeba, łatwo się je odkręca i zakręca. Aha i póki co, z żadnego opakowania nie zdzierały się napisy, mam je od niedawna, ale gdyby była to słaba jakość to pewnie już troszkę by "wypłowiały" ":) jednak nadal są nienaruszone.

Royal to mój matowy przyjaciel :) Ma naprawdę przepiękny kolor, głęboki granatowo-chabrowy. Jego pigmentacja jest niesamowita co zobaczycie na poniższym zdjęciu, troszkę osypuje się podczas aplikacji, więc trzeba nakładać go małymi partiami i ostrożnie, ale wybaczam mu to, chyba większość sypkich cieni tak się zachowuje. Utrzymuje się bardzo długo, a nałożony na mokro jeszcze dłużej :) Rzadko kiedy używam bazy pod cienie, no chyba, że na imprezy, ale na moich suchych powiekach się nie roluje i nie zbiera w załamaniach, oczywiście w granicach rozsądku, po całym dniu już troszkę tak :)

Tarnished to wersja rozświetlająca, ciemny głęboki brąz, ale nie taki oczywisty brąz, na pewno nie jest to odcień ciepły, idzie w kierunku chłodnego z domieszką szarości? Ciężko mi określić bo nie jest to typowy brązowy brąz :) Ma w sobie drobinki, ale tak jak i w przypadku pudru nie są to kawały brokatu, a przyjemna bardzo świetlista tafla. Pięknie wygląda w wieczorowym makijażu, również się odrobinę osypuje i tak jak w przypadku Royala, utrzymuje się długo na powiekach w nienaruszonym stanie. Lubię go, ale nie uwielbiam tak jak poprzednika ze względu na kolor, troszkę nie przemawia do mnie :)

Poniżej pokażę Wam jak wyglądają swatche obu osobników, oraz makijaż z użyciem cienia Royal, miałam też dla Was dzisiejszy makijaż z tym ciekawym brązem, ale niestety było już późno i światło nie pozwoliło mi uchwycić kolorów, dlatego wolałam darować sobie umieszczanie słabej jakości zdjęcia ;/




Który cień podoba Wam się najbardziej? Może miałyście już któryś z nich :)

Tutaj macie odnośnik do strony z aktualnymi promocjami na stronie Earthnicity, na pewno każdy znajdzie coś dla siebie bo okazji jest sporo :)

_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

24 lutego 2014

Nowa miłość - podkład mineralny Earthnicity

Tak jak pewnie większość z Was, sama przez bardzo długi czas nie wierzyłam w skuteczność podkładów mineralnych, bo "co mi taki proszek może zakryć", ale jak to mówią, póki się nie przekonasz to nie uwierzysz. Od kilku tygodni testuję podkład mineralny Earthnicity Minerals i dziś Wam coś o nim opowiem. Wybrałam sobie podkład w kolorze Alabaster oraz Natural Light, z tym że Natural Light jako małe opakowanie, a Alabaster w formie 2 próbek, bo podejrzewałam, że ten pierwszy może być dla mnie ciut za ciemny i chciałam mieć odrobinę do rozjaśniania :)


"Podkłady mineralne naszej firmy zapewniają matowe wykończenie, dające niezwykle naturalny efekt, który utrzymuje się na twarzy cały dzień. Zawierają one naturalny filtr przeciwsłoneczny oraz są odporne na wodę. Nasze podkłady nie zawierają tlenochlorku bizmutu, talku oraz innych szkodliwych dla skóry i drażniących substancji.
Skład: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Iron Oxides, Ultramarine Blue

Każdy podkład Earthnicity opakowany jest w pojemniczek z sitkiem, w którym umieszczone jest około 9 gramów produktu. Do każdego pojemniczka dołączony jest także welurowy puszek, ułatwiający aplikację kosmetyku"
Cena detaliczna: 86,99 zł

Jak już wspominałam posiadam dwa odcienie, najjaśniejszy - Alabaster oraz 3 w kolejności - Natural Light. Podejrzewałam, ze Natural Light może być dla mnie odrobinę za ciemny, więc poprosiłam o dodatkowe próbki najjaśniejszego podkładu, coby go móc rozjaśniać w razie potrzeby i dobrze zrobiłam. Stosuję je tak, że wysypuję na wieczko większą część Natural Light i dodaję odrobinę Alabaster, wtedy mam odcień idealny :) Sam Natural Light będzie świetny kiedy się troszkę opalę, ma w sobie żółte pigmenty, natomiast Alabaster jest bardzo jaśniutki z beżowymi tonami, więc będzie świetny dla bladziochów.
"ALABASTER – podkład odpowiedni dla karnacji bladej i bardzo jasnej o jednolitym kolorycie skóry. Jest jaśniejszy od podkładu Porcelain. Jest to najjaśniejszy odcień w naszej ofercie podkładów.
NATURAL LIGHT – do karnacji średnio jasnej z lekką naturalną opalenizną. Odcień ten jest nieco ciemniejszy i cieplejszy od odcienia Porcelain."

JAK NAKŁADAM PODKŁAD:
Przed nałożeniem podkładu spryskuję pędzel kabuki wodą termalna, lub jak widzicie na zdjęciu powyżej - hydrolatem różanym, może to być obojętnie jaka mgiełka do twarzy odpowiednia dla Waszej cery, taka która lubicie i która Wam służy. Robię z dużej odległości (większej niż na zdjęciu:)) jeden "psik" i tyle w zupełności wystarczy.

Następnie mieszam wspomniane dwa odcienie na wieczku i zanurzam w nim pędzel, dociskając go tak aby podkład dobrze "wcisnął się" w pędzel i pokrył wszystkie włoski, robię to dosyć długo, żeby mieć pewność, że cały pędzel będzie równomiernie pokryty

Następnie oczywiście nadmiar, który widzicie powyżej, należy strzepać, bo po co ma nam fruwać w powietrzu i się marnować, zamiast upiększać nasze i tak już śliczne mordki? Ostatni krok to nakładanie. Robię to ruchami stemplowymi, tak jakby wciskając podkład w twarz, nie wykonuję ruchów okrężnych bo przy mojej suchej cerze i pojawiających się jak Filip z Konopi, suchych skórkach, mogłabym je tylko uwidocznić.

MOJA OPINIA: 
Oczywiście nasz podkład dostajemy w słodkim, a zarazem eleganckim, odkręcanym słoiczku, w wersji pełnowymiarowej dodatkowo znajdziemy w nim także welurowy puszek do nakładania. Moje opakowanie jest wersją 2,5 g, pełnowymiarowe ma 9 g, więc jest troszkę większe i podejrzewam, że i dziurki z sitku będą większe :) nie ma żadnego problemu z "wystukaniem" podkładu na wieczko. 
Nakładanie go to naprawdę dziecinnie prosta sprawa, kilka ruchów i już mamy pokrytą całą twarz.Jest bardzo wydajny bo nie trzeba go wiele, a kupując wersję pełnowymiarową, prawie 4 razy większą od mojej (która i tak wystarczy mi na pewno na bardzo długo) jest to jeszcze bardziej opłacalna inwestycja. 
Jeżeli ktoś nie jest pewny i boi się od razu wydawać tak dużej sumy pieniędzy, może kupić na stronie, próbki podkładu za 5,99 zł i sprawdzić czy opłaca się kupić większą wersję.

Powyżej macie wersję przed i po. Na drugim zdjęciu mam tylko podkład Alabaster nałożony opisaną wcześniej metodą i powiedzcie same czy nie widać różnicy? Ja widzę sporą, a na żywo jest jeszcze lepiej i nie są to puste zachwyty nad "podarowanym" kosmetykiem, bo on jest naprawdę świetny! Osoby, które go stosowały, albo jakikolwiek inny podkład mineralny na pewno przyznają mi rację :)

Tutaj jest porównanie nałożonego solo podkładu Alabaster i również solo - Natural Light. Nie pokazuję Wam jak wygląda ich mix bo podejrzewam, że ciężko byłoby mi uchwycić różnicę robiąc zdjęcia kompaktem;/ a tak przynajmniej wiecie jak prezentują się odcienie osobno :) 
Wracając do mojej opinii, to podkład bardzo ładnie wygląda na buzi, żadnej maski sobie nim nie zrobimy, chyba, że będziemy usilnie próbować i nakładać połowę opakowania :) jeżeli nie mamy żadnych suchych skórek to wygląda idealnie, praktycznie nie widać, że coś mamy na twarzy, a jeszcze z żadnym płynnym podkładem nie udało mi się tego osiągnąć. W przypadku suchej cery, jak moja, trzeba dbać o dobre nawilżenie, peelingi itd., żaden podkład nie będzie dobrze wyglądał na niezadbanej buzi.

Ma spore krycie, o co nigdy nie podejrzewałam kosmetyków mineralnych i to był mój błąd, jak widzicie powyżej, prawie dał radę moim zaczerwienieniom, a to potrafią tylko "maskowcy" :) Pięknie się stapia z cerą, nie zrobimy sobie nim krzywdy, żadnych plam i innych historii, utrzymuje się bardzo długo, nie mierzyłam mu czasu, ale dzień na uczelni daje radę (nie jeden wykład, nie, nie:)) Daje fajne, zdrowo wyglądające, matowe wykończenie, nie ściera się.
Podsumowując, polecam do całym sercem, jest to jeden z moich trzech ulubieńców z paczki Earthnicity, o pozostałych dwóch powiem Wam jutro :)
Używałyście już produktów Earthnicity?


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

21 lutego 2014

Bronzer Earthnicity - Sunkissed Shimmer

Dziś będzie druga recenzja z paczuszki testowej od firmy Earthnicity Minerals, a tytułowym bohaterem będzie bronzer o wdzięcznej nazwie Sunkissed Shimmer, który jest najjaśniejszym osobnikiem z trójki dostępnej w sklepie Earthnicity. Czekam z recenzjami tych produktów jak najdłużej mogę, bo chciałam je dokładnie sprawdzić i nie wystawiać zbyt szybko negatywnych opinii czy niepotrzebnych zachwytów.


Miałyśmy z dziewczynami możliwość wyboru odcieni wszystkich otrzymanych kosmetyków, za co chwała Earthnicity, jednak nie było jeszcze wtedy za wiele recenzji tych produktów w Internecie i nie bardzo wiedziałam na jaki odcień bronzera się zdecydować. Wybrałam najjaśniejszy z dostępnych sugerując się opisem, że będzie on pasował do jasnych i bardzo jasnych karnacji.


"Podaruj swojej cerze zdrowy blask i wygląd. Bronzery Earthnicity są wysoko napigmentowane i mogą zostać wykorzystane zarówno do twarzy, jak i do całego ciała - dając w efekcie wrażenie muśniętej słońcem skóry. Produkty zapakowane są w 30 ml słoiczki, które zawierają około 4,5 g bronzera
Cena detaliczna 64,99 zł

SUNKISSED SHIMMER – bardzo trwały puder brązujący, który dodaje skórze lekkiego rozświetlenia. Sprawia, że skóra wygląda jak muśnięta słońcem. Odpowiedni dla osób o karnacji od bladej do średnio jasnej."


Skład: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Kaolin Clay, [+/-Iron Oxides (CI 77491, 77492, 77499)], Ultramarine Blue (CI 77007)

MOJA OPINIA:
Elegancki, plastikowy, odkręcany słoiczek, identyczny jak we wszystkich produktach sypkich Earthnicity, jest to dosyć twarde tworzywo, więc nie powinno tak łatwo pękać przy ewentualnym upadku, ale lepiej nie próbować, pod tym względem wolałam nie testować, może skuszę się jak już sięgnę dna :D

Niestety nie ma żadnej zatyczki do sitka, a że otworki są dosyć duże to podczas podróży, czy hasaniu po kosmetyczce bronzer się wysypuje i można mieć niespodziankę przy odkręcaniu, mam nadzieję, że firma pomyśli o tym :)


Bronzer ma taką przyjemną sypko-kremową konsystencję, nie mam pojęcia jak Wam to inaczej wytłumaczyć, mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli :) Przyjemnie się go aplikuje, ale lepiej robić to ostrożnie, stopniując bardzo niewielką ilością, bo można przesadzić, a że bronzer ma ciepły odcień może to nieciekawie wyglądać. Nie jest to matowy bronzer, ma rozświetlające drobinki, chociaż są one zupełnie niewidoczne gołym okiem, żadem brokat tylko delikatna tafla. 


Znalazłam mu także inne zastosowanie, jako cień do powiek:) a kto nam zabroni, kosmetyk jest mineralny, więc jeszcze bardziej bezpieczny niż zwykłe cienie, a ładnie wygląda jako taki element rozświetlający środkową część górnej powieki:)


Ja do jego aplikacji używam pędzla kabuki, który także otrzymałyśmy w paczce i spisuje się tutaj znakomicie, mięciutki skubaniec pięknie rozprowadza produkt, jeżeli nie przesadzimy z ilością to będziemy miały twarz pięknie muśniętą słońcem:) Nie ściera się w ciągu dnia, a wydajność moim zdaniem jest ogromna, więc mimo dosyć sporej ceny, która jednak za kosmetyk mineralny jest normą i nie ma się co dziwić, w końcu za jakość trzeba płacić:), opłaca się go kupić. Poniżej możecie zobaczyć jak bronzer prezentuje się na żywo:)


A jakie jest Wasze zdanie o bronzerach i ogólnie o kosmetykach mineralnych? 


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

13 lutego 2014

Walę te Walentynki!

Jedni kochają Dzień św. Walentego, inni nienawidzą. Z każdej strony bije w nas fala miłości ogarniająca zakochanych, sklepy obrzucają nas czerwonymi serduszkami, kubkami i misiami z wyznaniem uczuć, każdy stara się wymyślić dla swojej drugiej połówki coś oryginalnego na prezent, czy zwyczajnie dać dziewczynie czerwoną różę, a facetowi poduszkę z własnym zdjęciem, coby mu się lepiej spało :) 

Inni starają się krytykować tych szaleńców, co to tylko jeden dzień w roku okazują jak to bardzo tę drugą osobę kochają, a przez pozostałe 365 dni (czy 365 w rok przestępny:P) mają ją gdzieś, albo przynajmniej starają się tego nie okazywać, no może jeszcze pamiętają o swoich urodzinach i wtedy też starają się świętować, a tak to dupa, baba do garów a facet do roboty. 


A jaki ja mam do tego stosunek i jak obchodzę Walentynki? Moim zdaniem Ci przeciwnicy zwyczajnie zazdroszczą, bo nie mają ich z kim spędzić i może już stracili nadzieję, więc co im pozostało? Lepiej rzucać mięsem w zakochanych i krytykować ich sposób okazywania sobie miłości. I może faktycznie w niektórych przypadkach jest tak, że jedynie Walentynki są tym dniem, w którym doceniamy obecność swojego "serduszka" i dajemy tego badyla z czerwoną wstążką. Ale Ci naprawdę zakochani mają Dzień św. Walentego przez cały rok i może  nie wyznają sobie każdego dnia jak bardzo się kochają ( bo co za dużo to i świnia nie zeżre) to są dla siebie oparciem i trwają w swoim uczuciu.

Ja im też zazdroszczę, ale zazdroszczę tej miłości bo w tym roku moje Walentynki będą samotne i smutne :( i w zupełności rozumiem bo całkiem niedawno sama byłam zakochana i ten dzień był dla mnie bardzo ważny, choć nie zawsze obchodziłam go tak, jakbym chciała.


Denerwuje mnie jedynie, że zrobiło się z tego komercyjne święto, bo z każdego kąta wołają do nas reklamy walentynkowe namawiające do zakupu prezentu i chyba niektórzy zapominają, że nie to jest w tym dniu najważniejsze. Może niedługo w sklepie rybnym będzie można kupić karpia z sercem w pysku ( a może już tak jest, cholera wie). 

Dlatego te Walentynki będą dla mnie smutne i zwyczajnie przykro by mi było widząc te zakochane pary, ale jak najbardziej popieram to święto i wcale nie walę Walentynek. Jeżeli mamy je z kim spędzać to świętujmy!

A jaki jest Wasz stosunek to Dnia Zakochanych? Co będziecie jutro porabiać?


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin


11 lutego 2014

Walentynkowy, malinowy lakier Golden Rose

Mam go już długo, ale nigdy nie było okazji go Wam pokazać, a to naprawdę piękny kolor, głęboki róż wpadający w malinowy, idealny na zbliżający się Dzień św. Walentego :) Dziś zrobiłam sobie nim mani, a że moje paznokcie nadaję się w miarę na upublicznienie to wrzucam Wam kilka zdjęć. Numeru niestety nie znam, bo już dawno wyparował.




Lakiery z Golden Rose znają wszyscy, piękne kolory, dosyć tanie, chociaż wraz ze wzrostem zainteresowania wzrosła także ich cena. Mój dorwałam chyba w jakimś sklepie w stylu "Wszystko po ..zł" :) Nie wiem czy jest sens Wam o nim opowiadać bo na pewno znacie tę serię, no ale dobra. Lakier dosyć cienki pędzelek, ale wygodnie nakłada się nim lakier, konsystencja idealna, nie gęstnieje w sekundę, żeby utrudniał rozprowadzanie i tworzył smugi. 2 warsty wystarczą i żeby nic sie nie odgniotło to niestety ponad godzinę lepiej zbytnio rękami nie majstrować :) Utrzymuję się około 4 dni, nie odpryskuje.






_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

9 lutego 2014

Niedziela z poradą: Nie kupujcie butów w CCC

Dziś niedzielna porada z serii "wylewam swoje żale". W listopadzie kupiłam w CCC zimowe buty Lasocki, skórzane i wyglądające dosyć porządnie. Nie wiedziałam jeszcze wtedy jakie czekają mnie z nimi przygody. Pod butami była dająca do myślenia naklejka "buty farbowane, ewentualne odbarwienia nie będą reklamowane", wiadomo ubezpieczają się, że niby zostaliśmy uprzedzeni. Ale, że nigdy nie miałam problemów z kupionymi butami, to jakoś się tym nie przejęłam i buty kupiłam, chyba liczyłam, że nic nie może się mi przydarzyć...to był błąd.

Buty kupiłam, miałam na nie promocję, więc zapłaciłam troszkę mniej niż powinnam i jeszcze tego samego dnia kupiłam sobie do nich impregnat, coby je zabezpieczyć przed przemakaniem (jeżeli to w ogóle możliwe) i takie tam. Pierwsze co z nimi zrobiłam w domu to wypsikałam porządnie i zostawiłam w spokoju, bo wtedy zimy jeszcze nie było, kurde na Śląsku to w ogóle jej nie było!

Ale kiedy zaczęły się zimniejsze dni, trzeba było buty zmienić na zimowe, więc je założyłam. Kilka dni było spoko, do czasu pierwszego deszczu. Po jakichś 10 minutach dreptania na uczelnie w dosyć mocnym opadzie mokrego g... z nieba spojrzałam w dół i co zobaczyłam??? Czarne plamy, czarne pasy w zgięciach, łeeee! co jest?!?!?! Kiedy doszłam na uczelnie i buty wyschły, wszystko zniknęło, zapomniałam o tym. 

Po kilku dniach pojawiły się pierwsze mrozy i znowu to samo, buty pokryte masa czarnych kropek i plam, wkurzyłam się i pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do domu po paragon i poleciałam do CCC z reklamacją. Pani reklamację przyjęła, zapisała w jakich sytuacjach pojawiają się moje problemy i zaznaczyłam oczywiście, ze buty były przed pierwszym wyjściem dokładnie zaimpregnowane, podpisałam co trzeba i czekałam na informację zwrotną.

I przyszła...w wigilię...że moja reklamacja była niezasadna i mam sobie przyjść odebrać buty (nawiasem mówiąc to fajny prezent pod choinkę). Kiedy poszłam buty odebrać sympatyczna Pani dała mi jakąś kartkę z powodem odrzucenia reklamacji i co tam było???? Tadaaaaammm " buty nie zostały odpowiednio zabezpieczone przed pierwszym użyciem". Zanim jeszcze zdążyłam otworzyć usta sympatyczna Pani mówi "jeżeli coś się nie podoba to proszę się zgłosić do rzecznika praw konsumenta", no to ja jej mówię, że te buty były impregnowane i to kupionym w ten sam dzień, u nich, środkiem, a ta swoje "proszę się zgłosić do rzecznika konsumenta". Powiedziałam jej, że tak właśnie zrobię, ale nie uczyniłam tego;/ wiem, wiem, powinnam, ale po otrzymaniu od nich listu, miałam inny pomysł na moje buty, aby je przefarbować, ich pierwotny kolor szybko przestał mi się podobać i nie pasował do wielu rzeczy, postawiłam na czarny. Poza tym zostałabym bez butów na zimę i tak też uczyniła, buty zafarbowałam i efekt możecie zobaczyć poniżej.


Zima się póki co na Śląsku skończyła i nie miałam za wiele okazji ich nosić, ale tyle ile na nogach je miałam to sprawowały się ok, nie zafarbowały mi skarpetek ani nóg, nie śmierdzą farbą i mam nadzieję, że będą się trzymać dzielnie kolejną zimę.

W CCC już na pewno butów nie kupię, nie mam ochoty na kolejne przygody z nimi. 
A Wy macie podobne przygody z tym "cudownym" sklepem?


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin