14 grudnia 2012

RECENZJA: Ratunek dla naczynek - Rilastil Deliskin?

Równo miesiąc temu rozpoczęłam testowanie kremu do skóry z problemami naczynkowymi Rilastil Deliskin, więc dziś czas na pierwsze wrażenia:) Kremy tego typu powinno się stosować przynajmniej 2 miesiące, ale chciałam Wam przedstawić moją wstępną opinię:) Jeżeli coś się zmieni w ciągu kolejnego miesiąca, dam Wam znać:)

Rilastil Deliskin krem do skóry delikatnej z problemami naczynkowymi
Krem bogaty w składniki pochodzenia roślinnego, przeznaczony do skóry delikatnej ze skłonnościami do tworzenia się rozszerzonych naczynek krwionośnych. Zapewnia skórze odpowiedni poziom nawilżenia, jednocześnie ogranicza szkodliwe działanie promieni UV.


Pod ogromnym wrażeniem byłam, kiedy zobaczyłam listę składników aktywnych w kremie
Opis składników aktywnych:
bursztynian rutyny - hamuje aktywność enzymów powodujących niszczenie ścian naczyń krwionośnych, dzięki czemu zmniejsza ich łamliwość, kruchość oraz przepuszczalność. Zmniejsza skłonność skóry do zaczerwień i nadwrażliwości skóry.
olej słonecznikowy - działa natłuszczająco, odżywczo i regenerująco. Przeciwdziała odwodnieniu skóry. 
wyciąg z rumianku - posiada właściwości kojące, łagodzące i przeciwzapalne.
wyciąg z winogron - ma działanie nawilżające, ochronne i łagodzące. Chroni lipidy skóry przed szkodliwym działaniem wolnych rodników. Zapobiega przedwczesnemu procesowi starzenia się skóry.

wyciąg z dziurawca - wzmacnia naczynia krwionośne. Działa przeciwzapalnie i bakteriobójczo.
wyciąg z arniki - łagodzi podrażnienia, uszkodzenia i stany zapalne skóry.
wyciąg z oczaru wirginijskiego - wykazuje działanie przeciwzapalne ściągające, bakteriobójcze. Poprawia krążenie podskórne i ukrwienie skóry. Wycisza dolegliwości skóry z tendencją do rozszerzonych naczynek. Działa ujędrniająco, nadaje skórze ładny koloryt.  
wyciąg z kasztanowca - powoduje wzmocnienie naczynek krwionośnych, zmniejsza kurczliwość naczyń włosowatych, działa przeciwzapalnie i przeciwobrzękowo, ułatwia oczyszczanie skóry i nadaje jej matowość, chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV. 
wyciąg z bluszczu - zmniejsza obrzęki.
wyciąg z drożdży - pomaga skórze w zachowaniu jej fizjologicznej równowagi.
wyciąg z soi - zawiera dużo witamin z grupy B.
masło shea - tłuszcz charakteryzujący się dużym powinowactwem do warstw lipidowych naskórka, wspomaga ich ochronne działanie. Pielęgnuje skórę nie pozostawiając uczucia tłustości. Naturalny filtr słoneczny. Zalecany szczególnie do cer suchych i zniszczonych. 
sodium pca - zapewnia prawidłowe nawilżenie warstwy rogowej skóry.
pantenol łatwo wchłania się przez barierę warstwy rogowej. Działa aktywizująco na podziały komórek naskórka, przyspieszając gojenie i łagodząc podrażnienia. Działa przeciwzapalnie. Podwyższa wilgotność skóry i uelastycznia ją.
bisabolol naturalny składnik rumianku o bardzo silnych właściwościach kojących, łagodzących i przeciwinfekcyjnych. Łagodzi podrażnienia skóry, chroni przed powstawaniem zaczerwienień i uczuleń, zapobiega powstawaniu stanów zapalnych. 
witamina E jest silnym antyutleniaczem. Ze względu na zdolność neutralizowania wolnych rodników chroni przed utlenieniem i zniszczeniem lipidów naskórka, włókien kolagenowych i elastycznych skóry, zapobiegają powstawaniu podrażnień i oparzeń słonecznych. Wygładza, ujędrnia, natłuszcza i nawilża skórę.
alantoina wykazuje silne właściwości łagodzące i kojące. Zmniejsza pieczenie i zaczerwienienie skóry wrażliwej na działanie szkodliwych czynników zewnętrznych. Ma działanie nawilżające, powoduje wygładzenie i zmiękczenie skóry. 


Moja opinia
Zaczynamy od opakowania, jest to biała, metalowa tubka, ale to nie przeszkadza w użytkowaniu. Mogłoby się wydawać, że tubka może się łamać, kiedy będziemy próbować wycisnąć krem, ale ja takich przygód nie miałam, może dopiero pod koniec użytkowania, kiedy w środku pozostaną resztki kremu, zobaczymy:) Konsystencja jest typowo kremowa, delikatna, szybko się wchłania. Kolor jak widzicie na powyższym zdjęciu to delikatna zieleń i to z pewnością pomaga troszkę ukryć nasze zaczerwienienia. Zapach jest dziwny, ciężko go opisać, niektórym może on przeszkadzać, ale po wchłonięciu kremu już go nie czuć:) Stosowałam go 2 razy dziennie, jak zaleca producent i zużyłam 1/3 opakowania, więc na 3 miesiące wystarczy na pewno. 

A teraz najważniejsze, czyli efekty:) Jak Wam wspominałam, wiązałam z nim spore nadzieje, bo moja naczynkowa skóra to chyba największy mój kompleks;/ Po pierwsze ten krem nie jest od tego, żeby likwidować pęknięte naczynka, które już mamy, tego chyba żaden krem nie uczyni. Po posmarowaniu twarzy czuć przyjemne ukojenie i ulgę, rumiane policzki delikatnie tracą swój kolor. Po miesiącu stosowania zauważyłam prawie jednolity koloryt skóry, a nie różowo-czerwone plamy na polikach. Mam dwa poważnie rozszerzone naczynka na twarzy i teraz siedzę z lusterkiem i szukam jednego bo nie mogę go znaleźć:) mówię poważnie, aż sama jestem zaskoczona:) drugie jest wyraźnie mniejsze. 

Kolejną moją zmorą są nagłe zmiany temperatury, szczególnie teraz w zimie, kiedy wchodzę np. na uczelnie momentalnie czuję uderzenie ciepła i zaraz ktoś mnie pyta czemu jestem taka czerwona;/ od razu tracę humor, a na dodatek wtedy cała "tapeta" się warzy:(:(:( okropnie to wygląda:( Teraz staram się chronić maksymalnie twarz, zawsze owijam się po same oczy szalikiem, więc nie wiem czy to krem pomógł czy moje zabiegi:) ale ten problem się troszkę zmniejszył.

Krem miał tez nawilżać, ale w moim przypadku słabo się sprawdził. Mam baaardzo suchą skórę i mało który krem sobie z nią radzi. Dlatego po posmarowaniu twarzy Rilastilem musiałam po wchłonięciu stosować inny krem nawilżający. 

I jeszcze jedna ważna rzecz, nadaje się pod makijaż:)

No i to tyle:) przepraszam, że się tak rozpisałam, ale chciałam Wam dokładnie powiedzieć co i jak:) Do następnego:*


12 grudnia 2012

RECENZJA: Novoxidyl - problem czy włos z głowy?

Mniej więcej miesiąc temu rozpoczęłam kurację (tak to nazwijmy) zestawem przeciwko wypadaniu włosów marki Novoxidyl. Cała kuracja ma trwać 2-3 miesięc2, ale obiecałam Wam, że pierwsza, wstępna opinia pojawi się po miesiącu, więc przybywam:) Ostateczna za 2 miesiące:)


Zestaw, który otrzymałam składa się z dwóch szamponów i dwóch toników. Kiedy tylko otrzymałam propozycję ich przetestowania ucieszyłam się bardzo, bo od jakiegoś czasu obserwowałam z przerażeniem stan moich włosów, a raczej ich ilość na szczotce czy w odpływie wanny. Dlatego wiązałam z nim bardzo duże nadzieje, ale czy słusznie? Za chwilę się dowiecie, spokojnie:)


NOVOVIDYL SZAMPON - zawiera triminodyl, dzięki któremu ogranicza nadmierne wypadanie spowodowane różnymi przyczynami, przedłużając cykl życia włosów i wspomaga ich wzrost.
Dodatkowo zastosowany w szamponie NOVOXIDYL pirytionian cynku posiada wysoką skuteczność przeciwłupieżową. Dlatego też SZAMPON jest produktem dwufunkcyjnym, atrakcyjnym również dla osób, u których nadmiernemu wypadaniu towarzyszy łupież. NOVOXIDYL SZAMPON posiada wyjątkowo kremową konsystencję, łączy w sobie doskonałe właściwości myjące i pielęgnacyjne, co pozwala na jego częste stosowanie.


NOVOXIDYL TONIK jest produktem zalecanym do stosowania w stanach nadmiernego wypadania włosów i w celu rewitalizacji cebulki włosowej. TONIK zawiera triminodyl, dzięki temu ogranicza wypadanie spowodowane wieloma przyczynami, przedłużając cykl życia włosów i wspomaga ich wzrost. Dodatkowo skuteczność toniku wspomagają pozostałe składniki:
Aminodermin TM CLR - kompleks bogatych w siarkę aminokwasów, niezbędnych do prawidłowej budowy i wzrostu włosa.

Esculina- poprawia krążenie skóry głowy, wspomagając prawidłowe odżywienie cebulek włosowych.
Kwas laurynowy - zmniejsza produkcję łoju, którego nadmiar niekorzystnie wpływa na wzrost zdrowych włosów.
NOVOXIDYL® TONIK pozwala na skojarzone działanie wszystkich składników aktywnych w różnych częściach cebulki włosowej, prze co efekt stosowania jest zdecydowanie lepszy, aniżeli w przypadku oddzielnego działania każdego ze składników.


Moja opinia:
Szampon dostajemy w białej, okrągłej, nieprzezroczystej butelce, dlatego na wyczucie trzeba sprawdzać ile go jeszcze zostało. Jak widzimy na powyższym zdjęciu ma biały kolor, konsystencja jest dosyć gęsta jak na szampon, ale to  w niczym nie przeszkadza,a  raczej ułatwia życie, bo nic nam się nie rozlewa. Na początku trochę ciężko się otwiera, ale po jakimś czasie "wyrabia się":) Zapach szamponu jest śliczny, od pierwszego użycia byłam zaskoczona, że w sumie apteczny produkt może ładnie pachnieć:) a jednak:) troszkę tak słodko-owocowo, ciężko określić, ale przyjemnie:) Świetnie się pieni, na jedno umycie głowy wystarcza naprawdę niewielka ilość. Buteleczka ma pojemność 200 ml, ja stosowałam go co drugi dzień i jeszcze mniej więcej 1/3 szamponu została, więc jest naprawdę wydajny.


Tonik również dostajemy z białej, nieprzezroczystej buteleczce o pojemności 75 ml, również ciężko dojrzeć ile nam pozostało. Buteleczka zakończona jest "dziubkiem", który niesamowicie ułatwia nakładanie toniku. Sam produkt nie ma koloru, jest zupełnie przezroczysty, konsystencja wody. Zapach...hmmmm.... podobny do szamponu, ale niszczy go duża zawartość alkoholu w składzie;/ przez to zapach jest dosyć nieprzyjemny i niestety zostaje na dłużej. Nie wylewałam go wielkimi ilościami na głowę, kilku ruchów "dziubkeim" po skórze głowy i już:) jedna buteleczka wystarczyła mi, przy stosowaniu 2 razy dziennie, na ok miesiąc. Szybko wnikał w skórę głowy.

Po miesięcznej kuracji stwierdzam, że zestaw pomógł mi po części, w ok 60% poradził sobie z ograniczeniem wypadania moich włosów. Już nie ma tyle włosów na szczotce podczas czesania, czy w wannie po umyciu głowy, jednak jeszcze co jakiś czas znajduję kilka nadmiernie ubywających włosów. Zobaczymy jak będzie po zakończeniu kuracji, może wtedy będzie już wszystko ok:) Nie zauważyłam, aby stan moich włosów uległ pogorszeniu, nie wysuszyły się po stosowaniu szamponu, ale i nie nawilżył ich specjalnie. Tonik nie wysuszył mi skóry głowy, a tego się obawiałam ze względu na alkohol w składzie.

Co do wzrostu włosów.. hmmm... pokazywałam Wam ostatnio aktualizację i wydaje mi się, że podrosły, ale czy to zasługa szamponu to nie mam pojęcia, szczerze mówiąc wcześniej, zanim zaczęłam zapuszczać nie zwracałam specjalnie uwagi na to jak szybko rosły:) ale same oceniłyście, że widać różnicę w długości. Baby hair nie zanotowałam:) Ogólnie ujmując uważam, że jeżeli macie poważny problem z wypadaniem, to warto przetestować:) Zestaw kosztuje chyba ponad 70 zł i to może odstraszać, więc może warto najpierw wypróbować sam szapon, decyzje pozostawiam Wam:)

Jak tam się mają Wasze włoski? Wypada coś czy mocno się trzymają?:)

11 grudnia 2012

MAKIJAŻ: Wieczorny w odcieniach ciemnej zieleni

Zrobiony wczoraj na wieczorne wyjście, które początkowo miało być wyjściem do kina, ale że w kinie o 22 nic ciekawego nie puszczali, to zamieniło się w zwykłe wyjście na piwko:) Zdjęcia były robione na szybko z flashem, ale myślę, że coś  tam widać:) Nie zdążyłam już wczoraj wrzucić na bloga, więc robię to dziś.



I to by było na tyle:) Co myślicie o moim wieczornym oczku?:)

P.s. Dziubek musi być:P

10 grudnia 2012

WŁOSY: Pierwsza aktualizacja:)

Tak tak, po raz pierwszy pokazuję Wam jak zmieniły się moje włosy w ciągu ostatniego miesiąca:) W sumie to nie wiem czy jest co pokazywać bo co się mogło w miesiąc zmienić:) ale przy okazji pokaże Wam moje ombre od tyłu bo ostatnio nie widziałyście:)


Chyba troszkę mi podrosły:) albo przynajmniej takie mam złudzenie:) Jeżeli chodzi o pielęgnację to wiele się nie wydarzyło, dalej myję włosy szamponem Novoxidyl, 2 razy dziennie tonik Novoxidyl, co drugie mycie olejowanie włosów olejkiem Alterry i olejem rycynowym, na kilka godzin zawijam włosy  w folię i tak sobie siedze, od czasu do czasu podgrzewam suszarką; 2 razy w tygodniu maska do włosów Eva Natura Therapy Kokos i Migdał. I to chyba tyle:)

A jak tam z Waszą pielęgnacją włosową? Dbacie o nie czy raczej nie?:)

9 grudnia 2012

ŚWIĘTA: Co bym pod choinką znaleźć chciała:)

Jak wszyscy to i ja sobie pomarzę, a co:) takie oto prezenty chciałabym dostać, ale pewnie Mikołaj o mnie zapomni:)


Robiąc tę listę poczułam, że święta się zbliżają:) A Wam co się marzy pod choinkę? Może coś podobnego do moich propozycji?

8 grudnia 2012

RECENZJA: DHC France - japońskie piękno. Ale czy na pewno?

Kosmetyki dostałam już dawno, bo 2 miesiące temu, więc czas najwyższy je zrecenzować. Przetestowałam co miałam przetestować, a dziś opowiem Wam troszkę o niektórych z nich. Konkretnie mowa o kosmetykach marki DHC France, lidera w sprzedaży internetowej japońskich kosmetyków naturalnych, których głównym składnikiem jest oliwa z oliwek. Kosmetyki te nie zawierają parabenów, barwników i drażniących zapachów.
Sube Sube - 4 kroki do pięknej cery

I przyznaję się od razu, że ja z tych 4 kroków zrobiłam 3, a pod koniec to już nawet 2, ale o tym opowiem Wam za chwilę:) Do testów otrzymałam 30 próbek olejku do demakijażu Deep Cleansing Oil, który przelałam do rossmanowskiej buteleczki z dozownikiem, żeby lepiej się stosowało; 10 próbek mydełka do mycia twarzy Mild Soap; 10 próbek toniku Mild Lotion oraz 10 próbek czystej oliwy z oliwek:) (na zdjęciu jej nie widzicie, bo przelałam ją do buteleczki z olejkiem oczyszczającym i łącznie stosowałam do demakijażu.


W stosowaniu powyższych produktów starałam się być systematyczna, chociaż bez bicia przyznam się, że kilka razy zapomniało mi się np o toniku bo nie trzymałam w łazience wszystkich próbek, nie miałam pod ręką i zwyczajnie zapominałam:)

Krok 1 - usuwanie makijażu i oczyszczanie z Deep Cleansing Oil


To chyba mój ulubiony kosmetyk ze wszystkich które otrzymałam, mimo, że wkurzające było babranie się z próbkami, to kiedy przelałam je do butelki z dozownikiem było już ok i mogłam się cieszyć jego stosowaniem. Wieczorek wyciskałam na dłoń 2 małe pompki olejku, rozcierałam w dłoniach i nakładałam na suchą skórę twarzy, masowałam ją ok. minutę, pod koniec koncentrując się na usunięciu makijażu oczu. I powiem Wam, że byłam zaskoczona, oczywiście pozytywnie, jak ten kosmetyk sobie z tym radził. Nie rozmazywał mi tuszu czy linera wokół oczu, że później wyglądałam jak miś panda, tylko tak jakby rozdrabniał go, rozkruszał, ciężko mi to opisać:) Zmywał wszystko, świetnie radził sobie nawet z kreską, ale wymagało to kilku przetarć więcej, ale to chyba każdy kosmetyk do demakijażu tak działa:) Nie podrażnił moich oczy ani twarzy, nie tłuścił mi gałki ocznej (jeżeli wiecie co mam na myśli:P), ładnie zmywał się ciepłą wodą. 

Krok 2 - delikatnie mycie i oczyszczanie z Mild Soap


Hmmm... mydełko miało nie wysuszać, ale jednak... moja sucha skóra go nie polubiła. Przez ok. 2 pierwsze tygodnie stosowałam je każdego dnia, żeby dać mu szansę, ale nic z tego. Moim zdaniem będzie idealne do tłustej i mieszanej skóry. Fajnie oczyszczało skórę twarzy i szyi, tak jakby dokańczało demakijaż rozpoczęty przez olejek, świetnie się pieniło i jest mega wydajne. Mydełko próbkowe miało 5 g i wystarczało na kilkanaście użyć, pełnowymiarowe ma 90 g, więc same oceńcie wydajność:) Gdybym miała tłustą cerę  z pewnością stosowałabym namiętnie, jednak nieprzyjemne uczucie ściągnięcia mnie zniechęciło.

Krok 3 - tonizowanie i nawilżanie z Mild Lotion


Nigdy nie byłam systematyczna w stosowaniu toników, zawsze uważałam, że to zbędny kosmetyk, ale od czasu kiedy skończył mi się tonik z DHC kupiłam sobie własny i stosuję regularnie:) Niestety nie wystarczyło mi próbek toniku na całą "kuracje:)" z DHC, jedna próbka wystarczała na 2 użycia, a jak już pisałam otrzymałam 10 szt. No ale do rzeczy. Po zastosowaniu 3 kroku czułam takie przyjemne odświeżenie na twarzy, miły chłodek. Lotion zawiera sok z ogórka, witaminę B, C i E, czyli wszystkie potrzebne składniki dla mojej naczynkowej skóry. Po jego użyciu miałam faktycznie delikatnie nawilżoną i gładką buźkę:) absolutnie nie podrażniał i nie wysuszał.

Krok 4 - ochrona i odżywianie z Olive Virgin Oil

No i ten krok pomijałam:) Jakoś bałam się stosować czystą oliwę na twarz i tak zostawić:) dlatego jak już wspomniałam zmieszałam ją z olejkiem do demakijażu i łącznie stosowałam do oczyszczania :)

No i to by było na tyle:) zostało mi jeszcze kilka próbek innych kosmetyków DHC France, ale o nich powiem Wam innym razem:)


7 grudnia 2012

MODA: Efekty dzisiejszych wizyt w lumpkach:)

Dziś miałam wolny dzień, więc pospacerowała troszkę po okolicznych lumpkach:) nie mam talentu, a może cierpliwości do szukania ciuszków second hendach, dlatego nie bywam w nich za często, a jak już pójdę to rzadko kiesy udaje mi się coś wyszperać, ale dziś dałam radę i chciałam Wam pokazać to i owo:)








I to by było na tyle:) Ja z dzisiejszych łowów jestem zadowolona, za całość zapłaciłam 40 zł:) (niektóre zdjęcia musiałam "podrasować" żeby kolor zgadzał się z rzeczywistym) Jak Wam się podobają moje zdobycze? 

4 grudnia 2012

DIY: Domowa mgiełka do twarzy za kilka zł!

Wczoraj przeszukałam Internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu czegoś niedrogiego do utrwalenia makijażu i odświeżenia cery. Nie chciałam kupować wody termalnej czy jakiegoś profesjonalnego kosmetyku do utrwalania bo po pierwsze, już testowałam, a po drugie, szkoda mi na to kasy, bo nie jest to rzecz niezbędna, a moje widzi mi się:) Kiedy skończyła mi się woda termalna, przez jakiś czas, po wykonaniu makijażu, stosowałam zwykłą wodę mineralną, którą atomizerkiem psikałam sobie na twarz:) wtedy cała "tapeta" ładnie stapiała się ze skórą (o ile tak można powiedzieć:)). Ale chciałam dodatkowo mieć z tego psikania jakąś korzyść, no i wymyśliłam:) znalazłam przepis na domową mgiełkę z zielonej herbaty i troszkę ją udoskonaliłam, aby pasowała do mojej naczynkowej, nieszczęsnej cery. Potrzebowałam do tego:

Czyli zielona herbata (mała łyżeczka herbaty zaparzona w pół szklanki wody, po 5 minutach przecedzona i odstawiona do ostygnięcia), która znakomicie orzeźwia i pobudza naszą skórę, pielęgnuje cerę naczynkową, łagodzi ją i koi podrażnienia; gliceryna - znakomity składnik nawilżający i zatrzymujący wodę pod skórą, łagodzący podrażnienia, wygładzający i poprawiający jędrność i elastyczność skóry (czyli wszystko na + dla mojego suchego pyszczka), witamina C (w moim przypadku jest to witamina firmy DHC France, z którą nie wiedziałam co czynić, a teraz będzie jak znalazł:) - witamina C jest idealna dla cery naczynkowej, głównym składnikiem mojej wit. C jest Magnesium Ascorbyl Phosphate, czyli pochodna kwasu askorbinowego, która  stymuluje odbudowę włókien kolagenowych oraz przeciwdziała oddziaływaniu wolnych rodników.

Do buteleczki o pojemności 100 ml z Rossmana (plus atomizer z totalnego bubla czyli spray'u ochronnego Syoss - oczywiście porządnie wyczyszczone i zdezynfekowany:)), wlałam moją ostudzoną zieloną herbatę, mniej więcej 70 ml, do tego dodałam 25 kropel gliceryny (czyli jakieś 2-3 ml), która świetnie rozpuszcza się w wodzie oraz wit. C, wszystko wymieszałam potrząsając buteleczką i wstawiłam do lodówki, gdzie będzie leżakowała przez cały czas:) taką mieszanką planuję psikać twarz po przebudzeniu, po wykonaniu makijażu w celu utrwalenia go oraz po wykonaniu demakijażu jako tonik:) Mam nadzieję, że będzie się dobrze sprawowała ta moja mieszanka:) Taki a jaki fajny sposób prawda?:)

2 grudnia 2012

PODKŁAD: Jak pięknie być sobą:)

Poszukiwania idealnego podkładu trwają:) Wczoraj wieczorem przeglądając aktualną gazetkę promocyjną Rossmana natknęłam się na dosyć ciekawą ofertę podkładu Astor Lift Me Up Anti Aging Foundation, z 25% obniżką (wiem w trakcie tygodnia z 40% promocją na kolorówkę w Rossmanie mogłam dostać go taniej, ale jakoś wtedy wolałam nie ruszać się do Rossmana:) tym bardziej spodziewając się tłumów przy szafach z kolorówką:)).


Teraz dostałam go za 34 zł. Nie znalazłam za wiele opinii na jego temat bo to nowość Astora, jedynie na KWC były 2 pozytywne, opis i obietnica producenta wydawały się ciekawe, podkład ma rozświetlać i nawilżać czyli idealnie dla mojej suchej cery. Zawiera także SPF 15.


Jest to serum liftingujące i podkład 2w1. Rozświetla i liftinguje skórę, stale ją nawilżając i odmładzając. Zapewnia komfort w noszeniu przez cały dzień. Formuła zawiera kwas hialuronowy i witaminę E. 


Poza obietnica nawilżenia i wygładzenia, głównym powodem, dla którego zdecydowałam się na jego zakup był kolor! Mój to 101 Rose Beige. Zawsze wybieram najjaśniejsze odcienie, obojętnie jaki by to nie był podkład i zawsze najjaśniejszy jest dla mnie za ciemny;/ a dodatkowo często trafiam na różowe albo pomarańczowe tony;/ fuuujjj;/ ten wydaje się być odpowiedni i co ważne - nie ciemnieje. 

Opakowanie jest bardzo estetyczne, w kobiecych kolorach, szklane - mimo, że może się stłuc to ja lubię takie buteleczki, jakoś porządniej wyglądają:) Ma fajną różową pompeczkę:) Za jakiś czas będzie recenzja, mam nadzieję, że będzie się dobrze spisywał:)



Może już miałyście z nim do czynienia? Albo z jakimkolwiek z podkładów Astor, polecacie, odradzacie?

1 grudnia 2012

DENKO: W listopadzie pożegnałam...

Nie robię często notek denkowych, bo jakoś nie potrafię przechowywać pustych opakowań:) zawsze wywalam je do kosza, a później "uppsss, przecież miałam zrobić notkę":) no ale w listopadzie się udało, mimo, że za wiele tego nie ma

  1. Żel pod prysznic Isana marakuja i kokos, myje jak ma myć, ale ja kupuję żele Isany głównie ze względu na nieziemskie zapachy!;
  2. Zmywacz do paznokci Nailty z Biedronki, znany chyba Wam wszystkim, był moim ulubieńcem do czasu kiedy odkryłam zmywacz z Isany:) był dobry, fajnie zmywał wszystkie lakiery, ale trzeba było chwilkę poczekać i docisnąć płatek kosmetyczny;
  3. Olejek Alterra limonka i oliwka używałam go do olejowania włosów, sprawował się świetnie, zmiękczał i wygładzał włosy i ten cudny zapach!;
  4. Śliczne perfumy Suddenly Madame Glamour z Lidla, zamiennik Chanel Coco Mademoiselle, o których pisałam <tutaj>;
  5. Antyperspirant Isae z Biedronki, kupiony przez przypadek, niby ok, dawał sobie radę, ale nie zachwycał, raczej już do niego nie wrócę;
  6. Płyn do higieny intymnej Lactacyd, świetny, delikatny, nie podrażniał, piękny zapach, ale trochę drogi;/ teraz testuję płyn Intimelle;
  7. Zimowy krem do rąk Delia, bardzo fajny, chronił tak jak powinien, szybko się wchłaniał, ale zostawiał przyjemny, gładki film na dłoniach;
I to by było na tyle:) nie ma tego dużo, ale zawsze:) może testowałyście któryś z tych produktów? Jak wrażenia?