4 września 2015

Bio-Oil ratunkiem dla rozstępów?

Już jakiś czas temu dostałam do przetestowania znany prawie wszystkim olejek Bio-Oil. Skorzystałam z okazji, licząc przede wszystkim, że pomoże na moje rozstępy. Nie ma ich za wiele, mają już swoje lata, więc nie liczyłam na cud i raczej sceptycznie podchodzę do takich produktów działających cuda.


Stosowałam go 2 razy dziennie, czyli tak jak zaleca producent, na kilka moich kreseczek na udach. I co? I nic. Wiem, że z rozstępami, które towarzyszą nam już dłuższy czas, poradzić mogą sobie tylko odpowiednie zabiegi, ale miałam nadzieję, na jakieś "wygładzenie" ich, zmniejszenie widoczności, niestety... Fakt, producent zaleca stosować olejek przez minimum 3 miesiące, ale na dłużej opakowanie 60 ml nie wystarczyło. 


Nie posiadam innych blizn, więc nie mogłam sprawdzić działania olejku na tym polu, ale podejrzewam, ze wyglądałoby to podobnie jak z rozstępami (w końcu rozstępy to też blizny). Poza tym stosowałam go na przebarwienia na buźce, głównie spowodowane działaniem promieni słonecznych, ehhh zapominało się o filtrach:) I tutaj  już zadziałał świetnie:) Tak samo dwa razy dziennie na przebarwienia na nosie i policzkach i po dwóch miesiącach rozjaśniły się w 89%, jak dla mnie bomba.


Niestety przerażająca jest cena, tzn dla mnie te 60ml za ok. 40zł do stosowania tylko na przebarwienia na twarz jak najbardziej, ale gdybym miała kupić opakowanie 200ml za 100zł już bym się musiała zastanowić czy warto. Same zdecydujcie:)


Jak dla mnie można go wypróbować jako środek rozjaśniający przebarwienia i ewentualnie sprawdzić działanie na świeżych bliznach czy rozstępach.


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:

Zostaniesz followersem:
Instagram

Lub obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

3 września 2015

Zestaw na plażę Soraya

Będzie to recenzja zbiorcza 3 produktów do opalania marki Soraya. Nie ma sensu rozbijać ich na osobne wpisy, bo to i tak już troszkę późna pora jak na taką notkę, ale powiem Wam jak te produkty sprawdziły się u mnie w sezonie letnim. Komuś pewnie przyda się to przed kolejnym sezonem, a może w tym roku nie byliście jeszcze na urlopie (jak ja).


Starter, przyspieszacz, utrwalacz czyli 3w1, ale czy to działa? I tak i nie. Miękka, elastyczna tuba, wygodna w użytkowaniu, a w środku orzechowy kremik, nie nie pachnie orzechami:) a szkoda... Konsystencja typowo balsamowa, delikatnie pachnie, przypominając kosmetyki do opalania.


Wygodne otwieranie, nic mi się nie urwało:) Używałam go na co dzień, jako zwykły balsam, czyli sprawdzając obietnicę startera i utrwalacza oraz jako przyspieszacz, przed opalaniem i nałożeniem filtra. Po pierwsze jest to fajny nawilżać, więc jeśli komuś nie będzie odpowiadał jako przyspieszenie w zdobywaniu opalenizny, to spokojnie można go wykorzystać jako zwykły balsam. Wchłania się ekspresem i pozostawia skórę przyjemną w dotyku.


Nie zauważyłam, żeby przyciemnił moją skórę, nie jest to balsam brązujący, a dla mnie nawet balsamy brązujące dają mały efekt to jak miałam dojrzeć przyciemnienie w tym przypadku? Zaraz przed opalaniem smarowałam nim przede wszystkim łydki, które za cholerę nie chcą się opalić, też tak macie??? I zauważyłam przyspieszenie w ich brązowieniu, więc w tym wypadku jak najbardziej się sprawdził, A co to ostatniej funkcji, czyli przedłużenia opalenizny to produkt ma działać tak jak w przypadku opcji nr 1, a że moja opalenizna znika jak sen złoty, to znikała razem z balsamem:)


Następny w kolejce jest balsam do opalania z filtrem, niskim bo niskim, 10, ale dla mnie jest odpowiedni. Podczas opalania dokładałam go co godzinę i wracałam z plaży ze złotą opalenizną i bez żadnych oparzeń, pięknie. Oczywiście gdyby nie to, na pewno byłabym czerwona jak raczek:) Co do tej wodoodporności to nie byłabym taka przekonana, każdy niby wodoodporny balsam po części zniknie po wejściu do wody.


Wiem, że większość nie lubi niskich filtrów, ale ja przy wyższym nić 15 się nie opalam, nawet po całym dniu na słońcu. Ostatnio w ogólę rezygnuję z opalania na rzecz lżejszych samoopalaczy i balsamów brązujących, wiec nie krzyczcie:)


I na koniec cudak nad cudakami. Nie mam pojęcia o czym myślał producent tworząc coś takiego, o imprezach w remizie???:D Użyłam go jeden jedyny raz i żałowałam, świeciłam się jak kula dyskotekowa i za cholerę nie mogłam się tego pozbyć. Kawały chamskiego brokatu, żadne złociste drobinki tylko brokat, co możecie zobaczyć poniżej. Żadnych odczuć po jego zastosowaniu nie mam bo jedyna styczność z nim polegała na nałożeniu i zmyciu, ehhh, na razie sobie leży, ale pewnie wyląduje w koszu:)



Podsumowując, gdyby nie ten ostatni osobnik, całość wypada całkiem fajnie i można spokojnie polecać :)




_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:

Zostaniesz followersem:
Instagram

Lub obserwatorem:
  Follow on Bloglovin