25 listopada 2014

Prewencyjnie na naczynka

Cera naczynkowa wymaga specjalnej pielęgnacji, szczególnie teraz, kiedy robi się coraz zimniej i narażona jest na duże wahania temperatury i powstawanie nieestetycznych i nieprzyjemnych rumieni na polikach;/ taak właśnie mam ja;(. Sprawdziłam już wiele kremów aptecznych i drogeryjnych, tych droższych i tańszych, jedne działały lepiej inne trochę gorzej. Dziś będzie o jednym z nich, lekkim kremie maskującym rumień marki Dermedic z serii Angio, czyli w całości przeznaczonej dla cery naczynkowej.



Składniki aktywne: Neutrazen™, Lukrecja, Woda termalna, Tinosorb SPF 15, Oxynex K, Chlorofil, Gliceryna

  • Uszczelnia naczynia krwionośne
  • Chroni skórę przed niekorzystnym działaniem promieniowania UV
  • Niweluje optycznie widoczność rumienia
  • Idealny pod makijaż
  • Dzięki zielonej barwie maskuje zaczerwienienia
  • Hypoalergiczny

Pojemność: 45 g
Cena: ok. 25 zł




Opakowanie to miękka, biała, nieprzezroczysta tubka, dodatkowo zapakowana w kartonik ochronny. Produkt wydobywa się bardzo wygodnie i co ważne, w higieniczny sposób, nie trzeba babrać w paluchami w kremie :) Krem ma zielonkawy kolor, co jest typowe dla kremów dla naczyniowców, to dodatkowo zmniejsza czerwoność polików :)


Pachnie dziwnie, ani ładnie, ani nieładni :) nie jest to chemiczny zapach, ale nie mam pojęcia co może przypominać. Mimo, że na opakowaniu mamy napisane, że jest to lekki krem to nie dajmy się nabrać :P Krem na gęstą konsystencję, oczywiście bez przesady, ale typowo kremowa to ona nie jest. Rozprowadza się go wolniej niż zwykły krem i dużo dłużej wnika w skórę.


Ja używałam go tylko na poliki, bo tylko tam mam rozszerzone naczynka i skłonność do rumienia, poza tym nie wyobrażam sobie wysmarowania nim np. czoła, chyba bym zwariowała czując tę warstwę :) Na polikach mi to absolutnie nie przeszkadza, bo mam tam suchą skórę i przez to czuję nawilżenie :)

Krem ma SPF 15, dobrze, że w ogóle jakiś ma, chociaż dla osób, które mają poważne problemy z naczynkami, z pewnością to za mało i przyda się dodatkowy filtr. Na wiosnę, jesień i zimę będzie jak najbardziej w porządku, ale nie wyobrażam sobie stosować go latem, za ciężki niestety;/

Co do działania, to krem ładnie koi rumień, z pewnością pomaga w tym ten zielony kolor, ale od środka czuć, że skóra przy nim odpoczywa (mam nadzieję, że rozumiecie moje pogmatwane opisy :)). Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam dużą poprawę i przypisuję ją między innymi lekkiemu Angio. Wstając rano widzę ładną promienną cerę i nie są to jakieś słowa na wyrost. Serio, aż sama byłam zaskoczona. Kiedyś miałam spory problem (również w psychice) z czerwonymi plamami, było je bardzo widać i starałam się je zakrywać tonami podkładu.

Źródło
Możecie się domyślać jak wtedy wyglądałam :) Maska :) Ale odpowiednia pielęgnacja naprawdę dużo pomaga. Oczywiście trzeba uważać praktycznie przez cały rok, na słońce, wiatr, mróz, trzeba chuchać i dmuchać na tę buźkę, ale w końcu nam się odwdzięczy :)

Wracając do tematu to krem ten jest jak najbardziej na plus i warto go wypróbować, pomoże nam w walce z rumieniem i ładnie ukoi cerę, niestety pod makijaż to on się nie nadaje, chyba, że mam rano sporo czasu na czekanie aż się wchłonie :)




Może któraś z Was miała już do czynienia z kosmetykami z serii Angio?




_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

24 listopada 2014

Balsam z imbirem i różą

Będąc w klubie Green Pharmacy, mam po raz drugi przyjemność (?) testować ich kosmetyki. Tym razem do testów przekazano nowość w ofercie firmy - balsamy do ciała. W moje ręce wpadła wersja regenerująco- ujędrniająca z różą i imbirem i szczerze powiem, że nie byłam z tego zadowolona, bo nie przepadam za zapachem różanym;/


"Inspiracja naturą. Aromatyczna przyjemność i pielęgnacja lekką, nietłustą emulsją , która wygładza, poprawia jędrność i regeneruje. Odnowa warstwy lipidowej i skuteczne nawilżanie przywracają skórze piękno. Powraca gładkość, jedwabista miękkość i elastyczność. Ulga dla skóry suchej, łuszczącej się, wrażliwej. Wchłania się szybko i delikatnie otula zmysłowym zapachem. Kwas hialuronowy i pentanol są siłą nawilżania. olej z płatków szlachetnej róży piżmowej i witamina E łagodzi, odżywia, regeneruje. Ekstrakt z imbiru poprawia ukrwienie, neutralizuje wolne rodniki, działa przeciwbakteryjnie i dostarcza orzeźwienia."

Pojemność: 500 ml
Cena: ok 14 zł



Powiem Wam, że tak ostro go stosowałam, że przez miesiąc wysmarowałam 2/3 tej wielkiej butli :) Nie sugerujcie się tym, bo używałam go z sporych ilościach, czasem nawet 2 razy dziennie.

Opakowanie w charakterystycznym stylu Green Pharmacy, z pompką, która niestety kilka razy mi się zacięła (w początkowej fazie użytkowania). Butelka jest przezroczysta, więc wszystko dobrze widzimy co się w środku dzieje ;) Zapach hmmm... no różany, no a jaki ma być, nie podoba mi się, ale jak ktoś różę lubi to będzie w 7 niebie :)


Balsam ma faktycznie konsystencję emulsji, leciutka, delikatna. Szybko się go rozprowadza, przy większej ilości, jak w moim przypadku, gdzie przykładowo na uda zużywałam 4 pompki, trzeba troszkę pomachać aż zniknie nam z oczu, no i jeszcze jakieś 2 minutki aż się całkiem wchłonie.


Zostawia po sobie przyjemną, nieklejącą warstwę, skóra od razu robi się delikatna i miła w dotyku i czuć, że jest lekko nawilżona, ale nic spektakularnego, ot takie zwyczajne nawilżanie, dla bardzo suchej skóry może być zbyt lekkie. Co do efektu ujędrnienia to po raz kolejny powtórzę, że nie wierze w takie bajki, żaden kosmetyk nie ujędrni nam skóry bez ćwiczeń i sportu! Ja od dwóch miesięcy regularnie ćwiczę i nie mam pojęcia czy ten balsam pomógł mi w tej kwestii, na pewno nie zaszkodził :)

Podsumowując dla miłośniczek różanego zapachu i osób, które potrzebują lekkiego nawilżenia jak najbardziej polecam, dla bardzo suchej skóry niestety nie.


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

23 listopada 2014

Wszyscy mają serum, mam i ja!

Wychwalane pod niebiosa na wielu, wielu blogach, mnóstwo pozytywnych opinii na KWC i w końcu mnie się trafiło jak ślepej kurze ziarno, sprawdzenie czy aby na pewno te zachwyty są słuszne? A chodzi o serum marki Dermedic, z serii Hydrain3 Hialuro nawadniające twarz, szyję i dekolt.





Składniki aktywne: Woda termalna, Kwas hialuronowy 15%, Olej migdałowy, Witamina E, Gliceryna, Phytosqualan – Skwalan

  • 15% – najwyższe stężenie kwasu hialuronowego dopuszczalne w kosmetykach
  • Natychmiast wygładza skórę
  • Ujędrnia i chroni przed przedwczesnym starzeniem
  • Nie zatyka porów
  • Delikatna konsystencja doskonała pod makijaż
  • Do stosowania na dzień i na noc
  • Hypoalergiczne
Pojemność: 30 ml
Cena: ok. 40 zł




 
Opakowanie jest bardzo fajne, szklane, ciężkie, porządnie wykonane, w pięknym błękitnym kolorze, delikatnie prześwituje, całość bardzo elegancko się prezentuje. Posiada nakrętkę z zakraplaczem czyli tzw. pipetką, która początkowo bardzo mnie drażniła, bo zawsze przy wkładaniu jej z powrotem do buteleczki, musiałam uwalić całą szyjkę naszym serum, ale jakoś udało się to opanować :) Dzięki takiemu rozwiązaniu mamy w 100% higieniczny sposób wydobycia produktu.


Stosowałam je przeważnie 2 razy dziennie, pod krem, na twarz i szyję i w zupełności wystarczała mi jedna kropla. Przy takim stosowaniu po ponad miesiącu ubyło mi połowę opakowania, więc wydajność jest w miarę ok. Serum ma wodnistą, lejąca konsystencję, trochę przelewa mi się między palcami zanim uda mi się nałożyć je na twarz :)


Zapach charakterystyczny dla tej serii, kojarzący się z ogórkiem :) bardzo miły dla nosa :) Serum rozprowadza się w mgnieniu oka i jeszcze szybciej wnika w skórę, nie pozostawiając przy tym żadnej warstwy, tylko przyjemne uczucie świeżej, nawilżonej skóry. 


Nie dziwią mnie zachwyty nad nim, bo naprawdę działa tak jak trzeba, nawilża skórę, która staje się później taka milutka w dotyku. Przy regularnych peelingach i sucha (czyli moja) skóra będzie wyglądała świetnie :) Bardzo szybko wnika w skórę, więc praktycznie od razu można aplikować ulubiony krem, albo zostawić skórę z samym serum. Druga opcja będzie idealna na lato, tym bardziej, że nie wpływa negatywnie na makijaż :)

Z czystym sumieniem Wam go polecam i sama z pewnością kupię go po skończeniu mojej buteleczki.
Miałyście okazję już stosować serum Dermedic?



_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

13 listopada 2014

Wyniki konkursu Dermedic

Witajcie kochane! Dziś przyszedł czas na ogłoszenie wyników konkursu, jaki wraz z marką Dermedic organizowałam na moim blogu. Serdecznie dziękuję wszystkim za udział i cieszy mnie, że tak ważna jest dla Was odpowiednia pielęgnacja skóry, szczególnie wte brzydkie jesienne dni. 

Bez zbędnego gadania, nagrodę zgarnia: 

Gratuluję i już pędzę skrobnąć do Ciebie maila z prośbą o adres :)
Buziaki i do następnego!


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

11 listopada 2014

Nowy pogromca krostek

Mówiłam Wam już jakiś czas temu o moim "wielkim boju" jaki rozpoczęłam z rogowaceniem okołomieszkowym. Walka jest nierówna bo raczej nigdy ostatecznie z nim nie wygram, ale mogę zminimalizować jego widoczność. Niestety, póki co, peelingi co 2-3 dni, silne nawilżanie i witaminy od wewnątrz nie pomagają :(


Dzisiaj, po raz setny przeglądając internet w celu znalezienia kolejnej metody na moją dolegliwość i przeglądania historii osób zmagających się z rogowaceniem, natknęłam się na pewien komentarz. Dziewczyna, której wielu dermatologów w Polsce radziło to samo, czyli nawilżanie, złuszczanie i pogodzenie się z tym co ma, udała się do dermatologa (w Stanach?) i ten poradził jej przejście na dietę bezglutenową. 

Podobno jej to pomogło, a w Stanach, każdy dermatolog przy rogowaceniu okołomieszkowym zaleca właśnie dietę bezglutenową. W pierwszej chwili się przestraszyłam, bo pamiętam wspomnienia mojej mamy, z czasów kiedy moja siostra jako bobas musiała na taką dietę przejść (26 lat temu). Zawsze miałam takie przekonanie z tyłu głowy "że przecież ci ludzie nic nie jedzą!".

Ale po głębszym zastanowieniu to takimi największymi wyrzeczeniami byłaby rezygnacja z picia piwa i własnoręczne wypikanie chleba (ce zresztą już jakiś czas temu czyniłam z sukcesem :P).

Trochę poczytałam i faktycznie przy alergii na gluten pojawia się rogowacenie okołomieszkowe, ale tez wzdęcia, senność, nerwowość, migreny i kilka innych dolegliwości.

Na diecie bezglutenowej nie można spożywać produktów zawierających  pszenicę, żyto, orkisz, jęczmień, owies, nie można pić kawy zbożowej (moja Inka:( ), no i trzeba zwracać szczególną uwagę na składy bo gluten możne znaleźć się w jogurtach owocowych, maślankach smakowych, śmietanie, mrożonych warzywach, rybach w puszce, zupach w proszku, pakowanych wędlinach, lodach. 

Ja prawie w ogóle nie jadam jogurtów (poza naturalnymi), smakowych maślanek, mrożonych warzyw (wolę świeże!!), ryb w puszcze czy zup z proszku :)

Dlatego postanowiłam spróbować i może to pomoże. 
Może któraś z Was jest na podobnej diecie?



_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

9 listopada 2014

Ostatnie 2 dni rozdania!



Dziewczyny przypominam Wam o konkurso-rozdaniu organizowanym na moim blogu. Wszystkie niezbędne informacje macie tutaj >>>KLIK<<<. Konkurs kończy się już jutro, a do wygrania świetny kosmetyk marki Dermedic.

Serdecznie zapraszam i powodzonka!




_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

7 listopada 2014

Hit czy zbędny gadżet? - Chusteczki zmywające lakier

Kiedy dostałam propozycję wypróbowania tego dziwadła, byłam zaskoczona, że coś takiego w ogóle istnieje. Do tej pory używałam tylko zwykłych zmywaczu, w większości z tym nieszczęsnym acetonem, ale takie w mgnieniu oka zmywają co trzeba...niestety. Do testów dostałam całe opakowanie (bodajże 100 szt.) jednak zostało zmasakrowane w drodze do mnie i nie warto go pokazywać :) Chusteczki zmywające lakier z paznokci JELID, firmy FLOpharma.


"JELID chusteczka zmywająca lakier z paznokci, bez acetonu. Chusteczka szybko i bezpiecznie zmywa lakier z 10 paznokci, pozostawiając miły zapach. SPOSÓB UŻYCIA: rozerwać opakowanie i po wyjęciu chusteczki delikatnie usuwać lakier z paznokci.
UWAGA: unikać kontaktu z oczami, trzymać w miejscu niedostępnym dla dzieci"
Cena 2 szt.: 1 zł


Chusteczka jest dosyć niewielkich rozmiarów, jak widzicie wyżej. Jest też dosyć cienka, grubością przypomina zwykłe chusteczki nawilżające. Jest nasączona naszym preparatem zmywającym, który przyjemnie pachnie, zero zmywaczowego smrodku :) 


Tutaj widzicie lakier po kilku dniach, 2 warstwy, który jak najszybciej trzeba było zmyć, żeby już nie straszył ludzi :) Drugie zdjęcie to efekt po przytrzymaniu chusteczki ok. 10 sekund i pocieraniu ok. 5-6 razy. Niestety efekt nie jest powalający. Ostatnie zdjęcie to już ostateczne rozprawienie się z łobuzem, do czego potrzeba było jakichś 10 potarć chusteczką. 


Powyżej chusteczka po całkowitym zmyciu lakieru z jednego paznokcia, no dobra, ale zostało jeszcze 9, a producent obiecał, że jedna sztuka zmyje wszystkie 10...działany dalej i...


...zmyliśmy wszystko. Jakoś dałam radę, ale czy gładko poszło? Nie do końca. Jak już wiecie, żeby zmyć lakier z jednego pazurka trzeba się trochę namachać, przy 10, tych machnięć będzie już sporo. A dodatkowo można się wybrudzić, bo niestety chusteczka jest za mała na zmycie 10 paznokci (tym bardziej, że moje sa malutkie). Przy zmywaniu drugiej dłoni pobrudziłam sobie palce na czerwono, bo już brakowało wolnego miejsca na chusteczce;/

Chyba jej jedynym plusem jest to, że w ogóle nie wysusza no i ładnie pachnie :)

Moim zdaniem nie jest to ani hit, ani zbędny gadżet, bo może być bardzo przydatny podczas podróży, w ogóle nie zajmuje miejsca, a zmyć w końcu zmyje :)



_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin