21 sierpnia 2014

Jak pozbyć się rudych tonów i przyciemnić włosy? + Powrót do naturalnego koloru

Też często zadawałam sobie to pytanie, ale zawsze wybierałam najbardziej oczywistą dla większości drogę, czyli farbę do włosów. Ale to rozwiązanie chyba pod każdym względem jest niekorzystne, no może poza pierwszymi 2 tygodniami ładnego koloru. Później zaczynałam rudzieć, żółcieć łeeee! No a na koniec odrosty i pogorszenie stanu włosów. 

Jakiś miesiąc temu postanowiłam wrócić do naturalnego koloru włosów, ale to niestety droga przez mękę (tak by się mogło wydawać) ale nie musi tak być. 

Dzisiaj pokażę Wam jak w bardzo prosty i tani sposób przyciemnić włosy i pozbyć się tego paskudnego żółto-rudego odcienia. A niedługi pokażę jak (również w nieinwazyjny sposób) pozbyć się odrostów :)

W walce z rudymi tonami pomaga mi gencjana, a tak bardziej pro: fiolet gencjanowy. Zaznaczam, że musi to być 1% roztwór wodny. Za 20 g zapłaciłam w aptece ok 5 zł, a taka buteleczka wystarczy na długo.


Jak ja go stosuję? UWAGA: Gencjana brudzi! Lepiej załóżcie rękawiczki, lub uważajcie, aby się nie wyciapać:) Po umyciu włosów i spłukaniu odzywki (odżywka musi być i to nawet nałożona na trochę dłużej niż zwykle, bo niestety gencjana wysusza;/) używam gencjany do ostatniego płukania. Do miski, której nie będzie Wam żal jak się trochę wybrudzi (może i nieodwracalnie:)), wlewam ok. 3-4 litry letniej wody i dodaję do niej 10-12 kropel gencjany. Zaznaczam tutaj, że mam ciemne włosy, u szatynek i blondynek ilość kropel musi być mniejsza, dla blondynek zdecydowanie mniejsza. Następnie już umyte i spłukane włosy zanurzam kilkakrotnie w takiej kąpieli, aż zauważę, że woda pojaśniała (bo włosy wciągnęły barwnik). Później normalnie je suszę i włosy mają już przyjemny chłodny odcień :)


Na pierwszym zdjęciu widzicie efekt przed i po. Moim zdaniem różnica jest spora i to mi się podoba. Gencjanę stosuję tak co 3 mycie, czyli raz w tygodniu, bo u mnie mniej więcej w takim czasie barwnik się wypłukuje. Trzeba obserwować włosy bo u różnych osób może ona różnie wpływać na ich wysuszenie i będzie trzeba zmniejszyć częstotliwość.

Będę Wam zdawać relacje z postępów mojego powrotu do naturalnego koloru. Niedługo wspomniany post o likwidowaniu odrostów:) Stay tuned :*

_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

13 sierpnia 2014

Cera naczynkowa i sucha

Dzisiaj będą dwa produkty, nowości w mojej kosmetyczce. Jak wiecie zmagam się z problemem rozszerzonych i pękających naczynek oraz nadmiernym rumieniem, testowałam wiele produktów pomagających chronić moją wymagającą skórę twarzy i w jakimś stopniu minimalizujący widoczność mojego defektu. Wszystkie były recenzowane na moim blogu. Tym razem padło na Angio Preventi krem na noc minimalizujący rumień od Dermedic i dodatkowo będzie kilka słów o kremie pod oczy Hydrain3 Hialuro.



Składniki aktywne: Troxerutyna, Ekstrakt z arniki, Witamina E, Olej z oliwek, Olej z avocado, Phytosqualan–Skwalan
  • Odbudowuje strukturę lipidową skóry i poprawia stan nawilżenia
  • Minimalizuje widoczność rumienia
  • Chroni naczynia kapilarne i powoduje wzmocnienie i obkurczenie włosowatych naczyń krwionośnych
  • Łagodzi zaczerwienienia i podrażnienia
  • Hypoalergiczny
Opakowanie: Butelka ecosolution z pompką 55 g


Stosuję go już półtora miesiąca, dzień w dzień :)  Opakowanie to bardzo fajna buteleczka z twardego plastiku ze świetną pompką, można nią bardzo fajnie dozować odpowiednią ilość. Nic się nie zacina i nie pluje :) Niestety "zatyczka" łatwo się brudzi bo po zamknięciu pompka prawie, że do niej dotyka. Dodatkowo krem zapakowany był w kartonik. Konsystencja jest lekka, ale nie lejąca, nie jest to też emulsja, szybko wnika w skórę, więc długo nie czekamy żeby się położyć i chrapać :) Pachnie przyjemnie, delikatnie, kremowo. Kolor naszego kremu jest delikatnie żółtawy, co jest normalne przy kremach dla cery naczyniowej, taki pigment dodatkowo kryje nasze zaczerwienienia.


I chyba najważniejsze, czyli działanie. Naczynka nie pękają mi nagminnie, w sumie to już dawno nic mi nie pękło i na twarzy mam wciąż dwa te same maleństwa. Jednak największym problemem jest rumień, czyli różowe plamy na policzkach ;/ co mnie chyba najbardziej drażni i od kremu oczekuję, ze zminimalizuje jego widoczność i tek krem tak czyni. Już w początkowej fazie stosowania widziałam poprawę, teraz nie rzucają mi się w oczy te czerwone placki na twarzy i mogę spokojnie wyjść bez podkładu, tylko z podkreślonymi oczami i ewentualnie korektorem :) Naczynka jak nie pękały tak nie pękają, więc nie wiem czy ten krem pomaga, ale jego podstawowe działanie, czyli minimalizacja rumienia jest jak najbardziej na plus! Rano widzę, że twarz ma taki świeży wygląd (oczywiście poza "TYMI" dniami :)). Nawilża delikatnie, ale nie długotrwale, po umyciu twarzy rano znów czuć uczucie ściągnięcie (mam suchą cerę). 


Mały dodatek na dziś to krem pod oczy. Nie mam zbyt dużego doświadczenia w stosowaniu tego typu kremów, bo wstyd się przyznać, ale jakoś nigdy nie przykładałam większej wagi to dbania o okolice oczu, ale już wkraczam w wiek, kiedy trzeba zacząć o tym myśleć :)



Składniki aktywne: Woda termalna, Kwas hialuronowy 5%, Dermochlorella, Witamina E, Olej migdałowy, Alantoina
  • Skutecznie pielęgnuje i nawilża delikatną skórę wokół oczu
  • Do stosowania również pod makijaż
  • Wzmacnia fibroblasty odpowiadające za wspomaganie odbudowy włókien kolagenowych i elastynowych
  • Hypoalergiczny
Opakowanie: Tuba z kaniulą 15 g






Tutaj mamy do czynienia z elastyczną tubką, charakterystyczną dla kremów pod oczy, wystarczy delikatnie nacisnąć, żeby wydobyć krem. Produkt również dostajemy w kartoniku ochronnym. Konsystencja jest bardzo leciutka, idealna pod oczy, malutka ilość wystarczy, ekspresowo się rozprowadza i wchłania. Kolor jest biały, albo delikatnie różowy (nie wiem czy tak jest faktycznie czy w oczach mi się mieni :P). Pachnie typowo jak produkty z tej serii, przyjemnie świeżo. 


Myślę, że jego działanie jest dobre, na kolana mnie nie powalił, jednak daję mu plusa :) Nawilża delikatnie okolice oczu (pamiętajcie, że aplikując krem nie dojeżdżamy pod same oczy, a około 1 cm wokół, skóra sobie go sama od wewnątrz "wciągnie", a my unikniemy dostania się produktu do oczu). Nawilżanie jednak nie jest długotrwałe (może przy dłuższym stosowaniu się to zmieni, zobaczymy). Po umyciu twarzy znów czuć, że wymaga ona nawilżenia. Przyjemnie wygładza skórę, jest później miła w dotyku i łatwiej aplikuje się "kolorówkę".


To by było na tyle, buziaki dziewuszki :*

_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin