30 czerwca 2014

Peeling enzymatyczny Dermedic

Jak już wiele razy mówiłam, moja naczynkowa cera nie lubi się z ziarnistymi peelingami, więc pozostają mi jedynie peelingi enzymatyczne, jednak efekt po ich zastosowaniu jest nieporównywalnie mniejszy, niż w przypadku ziarnistego szorowania. No ale co zrobić. Dziś kilka słów o peelingu enzymatycznym firmy Dermedic, jednak będzie to taka wstępna recenzja, jeżeli zmienię o nim zdanie na pewno pojawi się nowa recenzja.


"Składniki aktywne: 
Woda termalna, Kompleks Kwasów Owocowych i L-argininy (6%), Kwas Hialuronowy, Mocznik-UREA, Gliceryna, Alantoina
  • Delikatnie, nieinwazyjnie usuwa martwe warstwy naskórka
  • Udrażnia drogę dla działania kosmetyków pielęgnacyjnych
  • Nie podrażnia skóry jak peeling mechaniczny
  • Nie wysusza skóry
  • Do stosowania raz w tygodniu
  • Bez tarcia
  • Bez konieczności zmywania skóry po zabiegu
Rezultaty:
Delikatnie, nieinwazyjnie usuwa martwe warstwy naskórka
Opakowanie:
Tuba 50 g"
Cena: ok. 27 zł


Opakowanie to miękka tubka, nie ma problemu z wyciśnięciem produktu, bo i jego konsystencja jest lekka, przyjemna, z łatwością się rozprowadza na twarzy. Zapach charakterystyczny dla produktów lini Hydrain3 Hialuro, bardzo fajny, delikatny. 


Jego działanie oceniam na dobre, nie mam dużych wymagań co do peelingów enzymatycznych bo wiem, że one nie mogą zdziałać cudów, jeżeli nie stosujemy ich regularnie. Jedno zastosowanie nie da efektu WOW. Ten peeling działa podobnie, delikatnie (w sumie to tak powinien, bo tak tez producent zastrzega:)) złuszcza. Trzymam go na twarzy ponad 15 minut, zgodnie z zaleceniami. Nie trzeba go zmywać, wystarczy resztki przetrzeć wacikiem. Dodatkowo nawilża i mam po nim podobne odczucia jak po masce z tej linii, którą dawno temu stosowałam, a pamiętam jak dziś :) 


 Póki co jest to fajny produkt i radzi sobie z moją suchą mordką, ale nie oczekujmy od takich produktów, że "złuszczy nas" zupełnie, jeżeli mamy wyhodowaną suchą skorupkę na twarzy :D.

Kto już stosował peeling od Dermedic?

23 czerwca 2014

Mój nowy nr 1 wśród podkładów

Mam nową miłość! Ale czy jestem zakochana bez pamięci? O tym za chwileczkę. Każda z nas przechodzi ten etap poszukiwania idealnego podkładu, a zadanie to jest baaardzo ciężkie, wiecie pewnie doskonale. Ja szukam już od kilku lat, w sumie to od kiedy zaczęłam się malować, czyli okres liceum i możliwe, że znalazłam tego jedynego, ale nie zapeszajmy lepiej bo różnie w życiu bywa z tymi miłościami :) mowa o podkładzie Maybelline Affinitone Perfecting + Protecting.


"DLA KOGO?
Dla kobiet, które oczekują perfekcyjnego dopasowania podkładu do odcienia skóry. Niezależnie od rodzaju cery.
DZIAŁANIE

• wysokiej rozdzielczości pigmenty płynnie wtapiają się w Twoją skórę, gwarantując Ci perfekcyjne dopasowanie do odcienia skóry bez efektu maski
• podkład zapewnia 8-godzinne nawilżenie skóry
• formuła zawiera witaminę E i perełki, które zapewniają uczucie świeżości oraz perfekcyjne wykończenie makijażu
• wybierz swój z gamy 8 wspaniałych odcieni
EFEKT

Odkryj swoją skórę na nowo, nawet z bliska!
Skóra wygląda gładko, naturalnie i nieskazitelnie."


To chyba jest jeden z niewielu produktów kosmetycznych, gdzie w 99% zgadzam się z opisem producenta. pewnie ciekawi was gdzie się podział ten 1%? Musicie więc czytać dalej :) Używam tego produktu od jakichś 2 miesięcy, może nawet dłużej. Zakupiłam go bez zastanowienia, przypadkiem, kiedy akurat była promocja bodajże w Rossmanie, nawet nie wiedziałam jakie odcienie oferuje nam producent, więc wzięłam ten który był najjaśniejszy z dostępnych. W promocji kosztował ok. 20 zł, a odcień jaki wybrałam to 03 light sand beige. 


Był to okres jeszcze pozimowej bladej twarzy, więc jak możecie się domyślić okazał się za ciemny. Miałam go wtedy kilka razy na sobie, ale tak mi się spodobał, że poleciałam szukać jaśniejszego odcienia i kupiłam 02 light porcelain. No i już było idealnie. Zakochałam się w nim, no po prostu przepadłam, a za taką cenę to już w ogóle! Teraz używam już 03, bo udało się opalić mordkę. Pierwszy podkład, który naprawdę stapia się z cerą (wiem, wiem, to nie jest możliwe, ale wiecie co mam na myśli:)) po prostu go nie widać, a koloryt mamy wyrównany. 


Jeżeli nie mamy suchych skórek to nie widać go nawet z bliska. Wygląda bardzo naturalnie, żadnej maski, a to co trzeba jest zakryte. Ja nie mam większych problemów do zakrycia, a z moimi naczynkami już się pogodziłam (o polubieniu to nigdy nie będzie mowy), wolę, żeby było je delikatnie widać, niż mieć tapetę na twarzy, więc dla mnie krycie odpowiednie, tak dla orientacji to powiedzmy, że średnie, na większe zmiany potrzebny korektor. Pachnie neutralnie, konsystencja jest baaaardzo lejąca i to mi odpowiada, ale niestety przez to, a może to wina opakowania(?), podkład rozlewa się po zakrętce i za to odejmuje ten 1% :). 

Wiele dziewczyn go sobie chwali i nie wiem dlaczego do tej pory go nie wypróbowałam. Podejrzewam, że na przekór, bo nie lubię produktów, których reklamy w telewizji widzę co chwilę, bo z reguły się u mnie nie sprawdzają i moje pieniądze idą właśnie na reklamę. Tutaj się pomyliłam.

Jak u Was z Affinitone, znacie, używacie, lubicie czy nienawidzicie? :)


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

21 czerwca 2014

Ulubione fit blogerki

Przeglądam te blogi od baaardzo dawna i w sumie przeczytałam już chyba wszystkie zamieszczone na nich wpisy. Sama jestem raczej mało systematyczna w ćwiczeniach i dietach, chociaż staram się jak mogę. Własnie te dwie dziewczyny są dla mnie ogromną inspiracją i motywacją bo czuję, że robią to co kochają i robią to z pasją. Ich blogi nie są bezosobowe jak jeden bardzo popularny fit blog, który jest kochany przez większość, ale ja do tej większości z pewnością nie należę. Obecnie jestem bardzo zmotywowana, w sumie to chyba jak nigdy dotąd, mam pewien plan treningowy i żywnościowy i od dłuższego czasu w nim trwam, oby tak dalej.

http://fitness-all-day.blogspot.com/
Moim zdecydowanym faworytem i numerem 1 jest blog Agaty - fitness all day. Uwielbiam tę dziewczynę za wszystko. Zna się na rzeczy, nie wciska kitów o pięknej figurze w miesiąc jak pewna znana "trenerka", kocha to co robi i zajmuje się tym profesjonalnie - jest instruktorką fitness. Na blogu znajdziecie mnóstwo porad jak i co ćwiczyć, aby osiągnąć oczekiwane efekty, a wszystkie ćwiczenia, które u siebie pokazuje są w postaci gifów! każdy ruch pięknie widać, a ćwiczenia wykonuje naprawdę dokładnie i bezpiecznie bo jak sama mówi, przykłada duża wagę do bezpieczeństwa podczas ćwiczeń.

http://fasterbetternicer.blogspot.com/
Na drugim miejscu mamy inną super blogerkę z fasterbetternicer, aktywnie ćwiczącą i dążącą do wymarzonej sylwetki. Wszystkie wpisy napisane w luźny, przyjemny sposób, miło się je czyta i dowiedzieć się można wiele ciekawych sposobów wykonywania ćwiczeń, a przede wszystkim mnóstwo dietetycznych przepisów, w sumie to one decydują o moim częstym zaglądaniu na tego bloga:) 

Obie dziewczyny polecam jak najbardziej i jeżeli ich jeszcze nie znacie, a lubicie dbać o siebie to czym prędzej klikajcie w linki :)


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

URODA na twarzy i ciele?

Kolejna część recenzji zestawu od URODA Polska. Dzisiaj do tablicy idzie płyn micelarny i balsam do ciała z serii Melisa. Oba kosmetyki testowałam namiętnie i dosyć szybko je wykończyłam, więc sobie o nich dziś pogadamy:)


"Płyn micelarny oczyszcza, łagodzi i pielęgnujeWyciąg z melisy regeneruje, łagodzi, uspokaja i odświeża. Przynosi ulgę zmęczonej skórze. Wyciąg z zielonej herbaty spowalnia efekt starzenia się skóry, pobudza jej mikrokrążenie, uelastycznia. Chroni przed wolnymi rodnikami. Prowitamina B5 działa leczniczo i łagodząco na podrażnioną skórę, wygładza i poprawia jej koloryt. Alantoinałagodzi, nawilża, wygładza i zmiękcza skórę."


Pojemność: 200 ml
Cena: ok. 8 zł

Płyn ma śliczny zapach, charakterystyczny dla linii Melisa. Konsystencja typowa jak dla płynu micelarnego, wodnista (to mi odkrycie:P). Przez jakiś czas stosowałam go do demakijażu, radził sobie dosyć dobrze, czułam, że twarz jest dobrze oczyszczona, nie ściągał nieprzyjemnie skóry, tylko delikatnie nawilżał. Nie stosowałam go natomiast do demakijażu oczu bo niestety podrażniał tę delikatną okolicę, jednak producent nie informuje nas o tym, aby używać go do demakijażu oczu. 


Po pewnym czasie wróciłam do mojego rytuału zmywania makijażu żelem do mycia twarzy, a płyn micelarny zaczęłam stosować jako tonik po demakijażu oraz do przemywania twarzy rano po przebudzeniu. W takim wydaniu również przyjemnie się sprawdza, delikatnie nawilża i odświeża, ma się po jego zastosowaniu takie fajne uczucie rześkości:)


"Balsam do ciaa silnie nawilża, lekko ujędrniaWyciąg z melisy regeneruje, łagodzi, uspokaja i odświeża. Chroni przed działaniem wolnych rodników i promieni słonecznych.

Wyciąg z zielonej herbaty spowalnia efekt starzenia się skóry, pobudza jej mikrokrążenie, uelastycznia. Chroni przed wolnymi rodnikami.

Olej z orzechów makadamia zawiera minerały, takie jak: potas, fosfor, wapń oraz witaminy B1 i B2. Doskonale nawilża, wygładza i działa przeciwstarzeniowo, pielęgnuje skórę suchą i wrażliwą. Sorbitol wiąże wodę w przestrzeniach międzykomórkowych, skutecznie"


Pojemność: 200 ml
Cena: ok. 8 zł

Balsam wykończyłam w tempie ekspresowym, może dlatego, że jest go tylko 200 ml. Konsystencje ma bardzo delikatną, leciutką, przyjemnie i szybko się go rozsmarowuje, szybko wnika, nie klei się i nie pozostawia nieprzyjemnej warstwy, raczej bardzo delikatną gładką skórę (ale pamiętajcie, że bez peelingów gładkiej skóry nie wyczaruje nawet najlepszy balsam). 


Do bardzo suchej skóry to jednak za mało, a ja bardzo suchą skórę posiadam na łydkach. Dla normalnej i suchej będzie idealnym rozwiązaniem. Silnie to on nie nawilża, ale takie umiarkowane nawilżanie jak najbardziej. Polecam z całą pewnością, przyjemne rozwiązanie dla skóry.


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin

18 czerwca 2014

Nawilżający krem pod makijaż Melisa

Wracam do Was z zaległą recenzją (będzie ich jeszcze kilka). Mowa będzie o przyjemniaczku za kilka zł, a konkretnie będzie to krem silnie nawilżający URODA z linii Melisa. Już dawno temu go zużyłam i to z wielką przyjemnością, ale dopiero teraz mogłam coś o nim napisać.


"Działanie: nawilża, pielęgnujeKwas hialuronowy przyczynia się do odbudowy uszkodzonego naskórka, tworzy na skórze warstwę ochronną zapobiegającą utracie wilgoci. Wygładza, ujędrnia i poprawia elastyczność skóry, nadając jej jedwabistą gładkość. Wyciąg z melisyregeneruje, łagodzi, uspokaja i odświeża. Przynosi ulgę zmęczonej skórze. Wyciąg z zielonej herbaty spowalnia efekt starzenia się skóry, pobudza jej mikrokrążenie, uelastycznia. Chroni przed wolnymi rodnikami. Prowitamina B5 działa leczniczo i łagodząco na podrażnioną skórę, wygładza i poprawia jej koloryt. Alantoina łagodzi, nawilża, wygładza i zmiękcza skórę."


Pojemność: 50 ml
Cena: ok 6 zł
Krem jest bardzo leciutki i na obecną letnią aurę będzie znakomity, bardzo szybko się wchłania i zostawia skórę przyjemnie gładką i delikatną w dotyku. Pod makijaż jak znalazł, u mnie nic się nie rolowało, ale to zależy od odpowiedniego odczekania po nałożenia kremu. Pachnie bardzo delikatnie, przyjemnie. Stosowałam go każdego ranka i miałam fajnie nawilżoną buźkę przez cały dzień, jednak przy suchej cerze takiej jak moja, porządne wieczorne nawilżanie to podstawa i tylko tym kremem nic wielkiego się nie zdziała. Do cery umiarkowanie suchej i normalnej będzie idealny, przy bardzo suchej -potrzebne będzie dodatkowe wspomaganie.


Polecam z czystym sercem :) Miałyście już z nim do czynienia? Jaki jest Wasz ulubiony krem pod makijaż?


_______________________________________________________
Podobał Ci cię post? Będzie mi miło jeżeli klikniesz:
Lub zostaniesz obserwatorem:
  Follow on Bloglovin